#dzie��ojca
Explore tagged Tumblr posts
Text
‘Czy to najlepszy album YOHIO?’
Yohio to artysta pochodzenia szwedzkiego, obecnie rezydujący w Japonii, który w swojej
twórczości mocno zaznacza swą fascynację Krajem Kwitnącej Wiśni. Śledzę jego karierę od
wielu lat i mogę nazwać się jego fanką. "A Pretty Picture in the Most Disturbing Way",
czyli ostatni album tego artysty, który został wydany 27 listopada 2020 r. za sprawą jego
wytwórni 'KEIOS ENTERTAINMENT' oraz wytwórni jego ojca - 'Rehn Music Group', stylem
odbiega delikatnie od swoich poprzedników, jednak Yohio podkreśla, iż jest to album, jaki od
dawna chciał stworzyć. Czy tak się składa, że to najlepszy krążek w jego karierze?
Całe wydanie poznawałam w dość nietypowy sposób, ponieważ Yohio od wielu lat nie
wypuścił pełnego albumu, a raczej przybrał koncepcję promocji swojej muzyki singiel po
singlu. Tak oto w domieszce nowej, ciężkiej muzyki z obu jego zespołów działających w tym
samym czasie, było mi dane zaznajomić się z takimi utworami, jak "My Nocturnal
Serenade", "Merry Go Round", czy choćby "Tick Tack (Genius)”. Nie byłam jednak
świadoma tego, że niedługo ma powstać z nich cały album! Do czasu jego wydania muzyk
udostępnił nam aż osiem z dziesięciu piosenek, które się na nim znalazły i każda z nich była
singlem! Rzadko się zdarza, żeby choćby 50% krążka wypełniały single, a Yohio podbił ten
wynik o kolejne 30%.
Jak sam artysta twierdzi, "A Pretty Picture in the Most Disturbing Way" powstawał przez 2
lata, dzięki jego nowemu spojrzeniu na swoją pasję do muzyki, a przy tworzeniu tego dzieła,
młody Szwed inspiracje czerpał z muzyki klasycznej, rocka alternatywnego z połowy lat 00'
oraz, jak to określił 'muzyki kabaretowej i cyrkowej'. Słuchając tego albumu, rzeczywiście
słyszy się wpływ tematyki cyrku, a jego strona wizualna tylko pogłębia to odczucie. Gatunek,
który przypisany jest temu dziełu to neoclassical pop.
Brzmienie całego albumu jest raczej jednolite, choć w całym repertuarze napotkamy kilka
perełek, których styl uwydatnia delikatnie ich wyjątkowość na tle reszty utworów. Mimo
pojawienia się tu dźwięków elektronicznych, na płycie przeważają jednak żywe instrumenty.
Oprócz ogromnego talentu wokalnego, Yohio posiada niezwykłe umiejętności gry na gitarze,
zatem nie byłabym zaskoczona, gdyby partie gitary dogrywał on sam.
Wszechobecne trąbki, tuba, flet i pianino dają mi odczuć delikatny klimat muzyki jazzowej,
skrzypce zaś przenoszą każdą piosenkę w inny wymiar. Jest nam dane również usłyszeć
akordeon, przez co niektóre wykonania zamieniają się w pewnego rodzaju nowoczesną
biesiadę, tym samym wpisując polkę, jako kolejny gatunek albumu. W większości utworów
pojawiają się także cymbałki, na tle których Yohio wykonuje delikatne i ciche partie wokalne,
tak by brzmieniem przypominały kołysankę. Dzięki takim zabiegom podkreślona została
teatralność tego dzieła.
"To niesamowite" - pomyślałam, gdy odkryłam pewną zależność słuchając tego albumu już
któryś raz z kolei. Zauważyłam, że każda piosenka kończy się i zaczyna w taki sposób, by w
pewnym sensie łączyła się z poprzednią oraz następną. Takie przejścia w języku angielskim
określane są terminem 'transitions' i są bardzo popularne na wielu albumach. W tym
przypadku owe przejścia nie są jednak ani płynne, ani nawet wyraźnie słyszalne, jak
mówiłam, sama odkryłam to dość późno i to po wnikliwym przesłuchaniu płyty i analizie
rytmu, instrumentów i tonacji. Przesłuchaj "A Pretty Picture in the Most Disturbing Way" i
sprawdź, czy również jesteś w stanie to usłyszeć.
Muzyka muzyką, ale nie pozostawiajmy też suchej nitki na wokalach. Głos Yohio jest
fenomenalny! Najpierw wyśpiewuje delikatne popowe zwrotki, po czym szepcze do naszych
słuchawek, kołysając nas przy tym do snu, żeby zaraz obudzić wszystkich głębokim
growlem i sprawić by nasze głośniki pękały. Artysta uwielbia bawić się dynamiką w swoich
utworach i ubarwiać swój głos różnymi technikami, dzięki temu słychać, że, jak na
profesjonalistę przystało, doszkalał się w dziedzinie śpiewu. (W tym miejscu polecę
wszystkim serdecznie album tego artysty z kolędami, głównie po szwedzku, na którym
muzyk daje swój popis wokalny - "Snöängelns Rike").
Jak sam artysta mówi, tematami przewodnimi albumu są samotność, tęsknota oraz
krytyczne myślenie wobec samego siebie w bardzo zróżnicowanym środowisku dzisiejszego
społeczeństwa.
Piosenki ułożone są w takiej kolejności, by lirycznie układały się w logiczną, zgraną historię.
Album zaczynamy od nadzwyczaj pozytywnej petardy, jaką jest "You'll Believe It (If You
Sing It)". Niewiarygodne jest to, że ta piosenka brzmi, jakby pochodziła z którejś z bajek
Disneya i zachęcała nas do wiary w swoje działania. Bo, jak podaje druga zwrotka
"Niektórzy toną w morzu problemów, podczas gdy mogliby surfować na falach" ;). Nie wiem
czemu, ale ta część bardzo do mnie przemawia.
Drugim utworem jest idealnie wpisujący się standardy eurowizyjne "Daydreams", a zaraz
po nim wchodzimy w mroczniejszy klimat z piosenką "Undo". Na tym etapie rozpoczyna się
opowiadanie o wspomnianej wcześniej tęsknocie.
Kolejna pozycja, czyli "My Nocturnal Serenade" to jedna z pierwszych piosenek z tego
albumu, jakie zostały udostępnione i tak się złożyło, że z całego repertuaru jest przeze mnie
najmniej lubiana. (Nie zrozumcie mnie źle. Kocham każdą piosenkę Yohio. Po prostu
wspomnianej przed chwilą słucham najrzadziej).
Rozpoczęcie do "Merry Go Round" najlepiej obrazuje i potwierdza to, o czym mówiłam
wcześniej, czyli przejścia z jednego utworu do kolejnego. Jedną z ostatnich rzeczy, jakie
słyszymy w "My Nocturnal Serenade" jest partia akordeonu i dokładnie tą samą melodią
rozpoczyna się następny utwór, czyli "Merry Go Round". W mojej opinii to jedna z
najciekawszych piosenek na płycie pod względem złożoności melodii.
Wreszcie wychodzimy z cyrkowego klimatu i przechodzimy do drugiej połowy albumu, która
jest przeze mnie bardziej uwielbiana. "Defeating a Devil a Day" oprócz tego, że wprowadza
nas w upiorny i lekko psychopatyczny klimat, ma też najciekawszy teledysk spośród reszty piosenek tego krążka, i jeden z najciekawszych w całej karierze Yohio, a wszystko to za
sprawą symboliki i ukrytych przekazów pojawiających się w formie napisów na ścianach
szpitala psychiatrycznego, w którym znajduje się postać grana przez Yohio. Spis wszystkich
części ukrytej wiadomości pojawia się na drzwiach w czwartej sekundzie video, a dodatkowo
w 1:51 przy odtworzeniu filmiku w najwolniejszym tempie będziemy mogli dostrzec mignięcie
obrazka przedstawiającego ... schemat ludzkiego mózgu?? Ajć!
Siódmy utwór przedmiotowego albumu to..AAAH! Nareszcie! Moja ulubiona piosenka Yohio!
"Tick Tack (Genius)". Dlaczego do tego diamentu nigdy nie powstał teledysk? Tego pewnie
się nie dowiem, ale nie można mieć wszystkiego, prawda? Oprócz bardzo łatwo wpadającej
w ucho melodii mój idol zaserwował słuchaczom tekst prosto z serca, w którym bez grama
skromności krzyczy, że rządzi w tym mieście i że jest geniuszem, z czym totalnie się
zgadzam! Skoro teraz mam okazję, to powiem to na głos: Yohio jest geniuszem muzycznym
i wielu nie doceni jego talentu, może i nawet do jego śmierci.
Kolejna pozycja, czyli "Silent Rebellion", którą również ubóstwiam jest zdecydowanie
najostrzejszym kawałkiem w całym repertuarze. Mocne brzmienie gitar i krzyk Yohio
przywołują mi na myśl piosenki jego zespołów 'DISREIGN' i 'Awoken By Silence'.
Wpisujący się w podgatunki polki, przedostatni utwór to szalone "Oh My... Polkadot
Politics" z najbardziej barwnym teledyskiem ze wszystkich. To właśnie w tej piosence
usłyszymy tytuł albumu - ‘A Pretty Picture in the Most Disturbing Way’.
"The Show Has Just Begun, So Let Them Laugh"... Ojej! Cóż za wspaniały sposób, żeby
zamknąć album. Wyczuwam tu inspirację jazzem, a nawet burleską! Idealna piosenka do
zrobienia performance'u na scenie, od którego widz nie chciałby odwracać wzroku!
Cóż, ja podobnie mam z tym kawałkiem - nie chcę przestawać go słuchać i najczęściej
włączam go raz jeszcze, gdy już się skończy i opuści kurtynę genialnego show, jakie daje
nam ta płyta.
Okładka albumu przedstawia mroczny klimat. Przeważają na niej barwy szare, czarne, białe
i niebieskie, które służą bardziej jako delikatny akcent. Z początku myślałam, że ubrany w
strój inspirowany epoką wiktoriańską artysta stoi na tle lasu, jednak, gdy przyjrzałam się
bardziej, zdałam sobie sprawę, że to mury upiornego miasteczka.
Podobne odczucia wywołują teatralne teledyski do piosenek z tej płyty. Można by
powiedzieć, że dosłownie 'teatralne', bowiem w części z nich miejscem akcji jest teatr.
Oprócz sali ze sceną, ekranem kinowym i siedzeniami dla widowni w wielu z nich
znajdziemy również klaunów i innych cyrkowców, psychiatrę, nawiedzony zamek, a nawet
wampiry! Akcja każdego z nich jest ze sobą powiązana.
Tak naprawdę 4 piosenki z całego albumu nie otrzymały swojego teledysku, jednak poprzez
sposób, w jaki Yohio połączył elementy w swoich klipach, wskazuje na wniosek, że jest to
pierwszy album wizualny artysty! Nieziemsko mnie to cieszy!
Album wydano jedynie w wersji digital, co jest wg. mnie ogromnym minusem. Jestem jedną
z osób, które uwielbiają trzymać w ręku fizyczne kopie takich dzieł i rozbudowywać swoją
kolekcję, zatem bardzo żałuję, że akurat w tym przypadku muszę się nacieszyć jedynie
wersją cyfrową. Za to cieszę się, że mój idol jako niezależny artysta, sam wyprodukował
swój album, więc wszelka jego promocja odbywała się dokładnie tak, jak on sam tego chciał.
“Jestem bardzo zadowolony z końcowego efektu i mam nadzieję, że ten album sprawi, że
ludzie poczują, pomyślą i dojdą do wniosku, że nie są sami, w czymkolwiek, przez co by nie
przechodzili.” - tak Yohio podsumowuje swoje dzieło.
Ja podsumuję je inaczej. Jest to arcydzieło. Arcydzieło, które nie każdemu przypadnie do
gustu i nie spodziewam się, że zostanie docenione przez masy (no chyba, że jak sam Yohio
śpiewa, dopiero po jego śmierci). Według mnie ten album zasługuje na Grammy :D. Czuję
się, jakobym była winna mojemu idolowi duże pieniądze za słuchanie tego dzieła. To w mojej
opinii najlepszy album YOHIO w jego karierze, (a poprzednie były prześwietne) i chciałabym
mu serdecznie podziękować za cały wysiłek jaki w niego włożył. Mam nadzieję, że jeśli go
wypróbujesz, również go docenisz.
~Aneysa
#yohio#yohio a pretty picture in the most disturbing way#a pretty picture in the most disturbing way#album#dark pop#music#muzyka#recenzja#Spotify
3 notes
·
View notes
Photo
Zbli?a si? dzie? Ojca :). To wyj?tkowa chwila, gdzie ka?dy z nas mo?e podzi?kowa? za trud i wsparcie w najtrudniejszych chwilach naszego ?ycia, kupnem prezentu i s?owem DZI?KUJ?.
0 notes
Text
New Post has been published on Anniversary Gifts for him
New Post has been published on http://www.anniversarygiftsforhim.org/gifts/komentarz-ksiegi-abdiasza/
KOMENTARZ DO KSIĘGI ABDIASZA
Św. Hieronim KOMENTARZ DO KSIĘGI ABDIASZA (Commentarius in Abdiam, CPL 589) WSTĘP 1. Hieronim i jego dzieło. Według różnych uczonych św. Hieronim urodził się pomiędzy 331 a 350 r. 1 w Strydonie. Około 366 r. ojciec Wulgaty przyjął chrzest, prawdopodobnie z rąk biskupa Rzymu, Liberiusza 2 . W tym samym roku napisał swój pierwszy Komentarz do Księgi Abdiasza, który nie zachował się do czasów współczes- nych. Dowiadujemy się o tym z prologu do drugiego komentarza, w którym napisał, że w młodości interpretował alegorycznie tego proroka mniejszego, ale w owym dzie- le całkowicie pominął literalny, historyczny sens księgi. Następnie dodał, że pierwszy komentarz powstał trzydzieści lat przed drugim. Wzmianki te dodatkowo komplikują kwestię daty przyjścia na świat Strydończyka, gdyż wydaje się mało prawdopodobne, by mógł pisać swe dzieło egzegetyczne mając jedynie dziewiętnaście lat 3 . Tamta mło- dzieńcza próba, zgodnie z życzeniem samego Autora, zaginęła. Pierwszy komentarz został napisany w Rzymie, przed jego pierwszą podróżą na Wschód 4 . Wiemy to dzię- ki wzmiankom o nauce literatury klasycznej i planach wyprawienia się na Pustynię Chalkis, o których czytamy w prologu do drugiego komentarza. Komentarz do Abdiasza, napisany przez Hieronima w młodości, był dziełem o cha- rakterze, jak sam to określa, mistycznym. Możemy go umieścić w nurcie alegoryzującej egzegezy aleksandryjskiej, pod której wpływem Ojciec Kościoła był do początku lat 90. IV wieku. Wówczas zaczął skłaniać się ku dosłownej interpretacji Pisma Świętego 5 , Por. J.N.D. Kelly, Hieronim. Życie, pisma, spory, tłum. R. Wiśniewski, Warszawa 2003, 384-386. Warto przywołać tutaj pracę Georga Grützmachera (Hieronymus – eine biographische Studie zur alten Kirchengeschichte, t. 1, Leipzig 1901, 50), w której, po przedstawieniu szeregu ówczesnych teorii dotyczących daty narodzin Ojca Kościoła, stwierdzono, że nie da się precyzyjnie określić daty narodzin świętego, ale że mógł urodzić się między 340 a 350 rokiem. Datę urodzenia, którą dziś przyjmuje większość badaczy (czyli 347 r.), jako pierwszy zaproponował Jacob Marx (Abriß der Patrologie, Paderborn 1919, 126-127). 2 Por. J. Czuj, Św. Hieronim. Żywot, dzieła, charakterystyka, Warszawa 1954, 6; zob. Kelly, Hieronim, s. 32. 3 Tyle właśnie miałby lat, jeśli przyjęlibyśmy rok 347 jako datę jego przyjścia na świat. 4 Miała ona miejsce w 373 roku. 5 Hieronim w swojej egzegezie oscylował między dosłownością a alegorią. Na zwrot ku senso- wi literalnemu miało wpływ potępienie niektórych poglądów Orygenesa przez Metodego z Olimpu 1
0 notes