#PirateMe
Explore tagged Tumblr posts
Text
How I be feeling listening to pidżama porno or any other polish punk rock
#currently jamming out to pull the wire#JEDTEM PIRATEM DROGOWYM PALE GUME WCISKAM GAZ JESTEM PIRATEM DROGOWYM CAŁA NAPRZÓD LEWY PAS
0 notes
Text
For those who don't know already, this happened today
I went MAD when I saw this post, I'm so excited!!! Treebark in Rats 2!! And they're teammates/roomates/piratemates/mateys!! It's gonna be amazing I just know it.
I will be drawing them, just you wait.
#renrat#rats smp#rats smp 2#rats in paris smp#mcyt#martyn inthelittlewood#martyn itlw#inthelittlewood#treebark#renchanting#rendog
27 notes
·
View notes
Text
Sword do mojego syrenkowego au + jego fursona która nie jest kanoniczna bo nie jest bóstwem jak jego ojciec ale jakby był to by mógł tak wyglądać (tak, odrysowałam chimere z dungeon meshi) (pozdrawiam Krajga)
nie wiadomo co się stało z jego rodzicami, nie wrócili do domu wiec żył sam na jakiejś tam wyspie z innymi harpiami aż do czasu gdy przypłynął Venomshank
Sword stwierdził że bycie piratem jest cool i też chciałby jednym zostać więc Venom go zaadoptował (btw Venomshank jest w połowie harpią dlatego poczuł do chłopca sympatię)
dużą część swojego życia spędził na statku ucząc się jak zostać true piratem ale jak już wiadomo, słabo mu to szło bo miał za dobre serce i nikt z załogi nie potrafił go tego oduczyć dlatego nie był lubiany przez innych i często siedział sam
jedyną osobą która go wpierała po za jego ojcem był Med który wtedy jeszcze należał do załogi Venoma i robił za medyka
był dla Sworda jak starszy brat i opiekował się nim gdy Venom nie mógł, dużo uczył go o życiu na lądzie i pokazał mu kilka hobby aby mógł zabić czas gdy siedział sam w pokoju
wtedy nauczył się rzeźbić w drewnie, na początku robił figurki zwierzątek ale że spędzał dużo czasu samemu to miał czas nauczyć się robić coraz bardziej skomplikowane rzeźby (dzięki temu potrafił zrobić ogon Rocketowi)
potem Med i Subspace mieli wojnę przez którą Med stracił oko i stwierdził, że nie chce już należeć do załogi i przeprowadził się na ląd do domku nad morzem
Sword wybłagał żeby Med wziął go ze sobą bo skoro nie nadaje się na pirata to chce spróbować pójść inną drogą
tak zamieszkał razem z Medem na brzegu morza i próbował ułożyć sobie jakoś życie po swojemu ale było to dla niego trudne bo czuł, że za bardzo się wyróżnia od wszystkich dookoła i nie nie potrafił znaleźć swojego miejsca
potem gdy poszedł wieczorem na plaże przemyśleć swoje życie znalazł Rocketa no i tutaj zaczynają się przygody
to tyle ode mnie
bajo jajo
2 notes
·
View notes
Text
Cześć!
Już dawno nie miałam tak intensywnego dnia.
Obudziłam się rano kilkanaście minut przed budzikiem. Niechętnie wstałam, nakarmiłam Uszołaki, spakowałam ostatnie rzeczy i się zawiesiłam patrząc w sufit… Ocknęłam się kilka minut przed wyjściem.
Ja naprawdę nie wiem ile można mieć rzeczy, ale cały bus. Powtarzam. CAŁY!!! Zapełnili rodzice… tak właściwie to 1 i 1/4 busa bo wszystko nie weszło… Mózg rozjebany. Jutro będziemy zabierać resztę. Po zrobieniu jednego kółka, wzięliśmy meble do mojego pokoju, moje rzeczy i Uszołaki
Biedne dziady… Jednak podoba im się nowy pokój jaki ze mną dzielą a na dniach dostaną wolierę :) generalnie po kilku godzinach się przyzwyczaiły i zaczęły świrować.
Ja zaś padam z nóg. Mój limit dźwigania max 1 kg po operacji poszedł się… ekhem… rozmnażać. Efekt? Boli mnie brzuch. Tak jakby ktoś mi przywalił z pieści i tak mnie boli ciągiem. Wzięłam leki i jutro mam zamiar się oszczędzać.
W ogóle wczoraj nie mogłam zbytnio zasnąć przez nerwy. Wiecie co mi się śniło? Wizyta w Jurassic World w dniu upadku parku. Dosyć szczegółowo omijałam i unikałam dinozaurów. Następnie podczas ucieczki z wyspy okazało się że mieszkańcy okolicy zamienili się w zombie. Następnie zostałam piratem xD nie pytajcie!
Dziś pierwsza noc w nowym domu. Narazie w warunkach polowych, ale wzięłam kąpiel oraz leki. Teraz już leżę i zaraz idę spać.
Jak zaś było jedzeniowo? Cóż. Jedna czereśnia oraz pitny Skyr… Szaleństwo. Istne szaleństwo.
Nie miałam na nic czasu. Nawet odebrać od poradni psychiatrycznej, więc anulowali moją jutrzejszą wizytę u pani doktor! Zadzwoniłam i mi ją przywrócili :/ co za pojeby!
Kończę. Nie mam siły i padam na twarz… Myśle, że od czwartku już nie będzie takiej gonitwy z przeprowadzką i wykorzystywaniu wynajętego busa na maksa.
26 notes
·
View notes
Text
Niechlubny rekordzista, piratem drogowym z Miękowa
Niechlubny rekordzista piratem drogowym z Miękowa … W dniu 17 października 2024 r. policjanci Wydziału Ruchu Drogowego KPP w Goleniowie, na terenie powiatu goleniowskiego przeprowadzili działania „Prędkość”, które ukierunkowane były na ujawnianie kierujących, niestosujących się do obowiązujących ograniczeń prędkości. W ramach tych działań zatrzymany został rekordzista, który w obszarze…
0 notes
Text
there are two wolves inside of me one of them sings "belleeeeteyyyn majowe wianki belleeeeteyyyn majowe branki" the other one sings "arrr piratem jesteś nagle! arrr i wicher dmucha w żagle" and they both love Polish musicals
#also the fact that the guy who sings arr on the offical record is like . the biggest geralt fan i know skfhskdha#it's just so funny to me personally#it was not funny when i first saw him on stage and got scared of his character#but it's funny now#(after the 1st time we met he asked our mutual friend if i hate him. i was dressed as yennefer then lol)
1 note
·
View note
Photo
Tawerna pod Kotem Piratem
foto W.Oracz
1 note
·
View note
Note
Renfair to cosplay dla amerykanów ubierających się w prześcieradła z satyny :v
Nie wiem czy anonkowi chodzi o reko-imprezę na którą się przyjeżdża i są tam reko ludzie z bractw rycerskich/drużyn, którzy robią jakieś pokazy i atrakcje, czy zagraniczny ren-fair gdzie każdy może przyjść przebrany w kostium z wypożyczalni i poudawać że jest damą/rycerzem/piratem.
Reko imprezy są i zawsze były, chociażby wielkie imprezy typu Grunwald, Wolin, Gniezno. Przez wiele lat czas w Chwarszczanach odbywała się Templariada, teraz ta sama grupa organizuje tą imprezę w Szczecinie pod koniec sierpnia. Jeśli anon w to celuje to warto posprawdzać lokalne kalendarze imprez, bo właśnie jest sezon. Pozdrawiam, trzynastkowy rekon ;)
Jeśli chodzi o to drugie, to nie kojarzę, żeby w Polsce była moda na coś takiego, ale na kilka godzin do kilku dni dobrej zabawy w strojach i klimacie polecam LARPy. Na ten rok już część się odbyła, a z resztą już raczej jest za późno żeby się zgłosić, ale np Święto Dyni w Shire jest na przełomie września i października, jeszcze można się zapisać. (do śledzenia jakie larpy i gdzie się odbywają polecam grupkę na fb Larp Poland). Pozdrawiam, amatorski larpowiec ;)
hej ! wiesz może jak znaleźć renfaires w polsce?
dobre pytanie! nie
a tak serio to nie wiem czy tego typu imprezy są popularne u nas, najbliższe co mi przychodzi do głowy to festiwal słowian i wikingów na wolinie, który oficjalnie jest imprezą rekonstrukcyjną, ale jest chyba najbardziej komercyjny i najmniej Ściśle Historyczny. idk jadłem tam kanapkę z dżemem z sosny i była dobra. tak to kojarzę parę imprez rekonstrukcyjnych ale konkretnie siedemnastowiecznych i takich "prawilnych", w sensie że turyści tam nie jeżdżą poprzebierani jak na renfaires tylko po to żeby obejrzeć profesjonalnych rekonstruktorów. ewentualnie możesz poszukać larpów historycznych (jakiś czas temu był taki o tudorach, nie znam szczegółów i kto organizował bo tylko widziałem jak znajoma wrzucała zdjęcia, ale może znajdziesz) albo konwentów takich jak toporiada albo orkon, ale no to już nie są imprezy nastawione na historię tylko eventy erpegowo larpowe które trwają przez dłuższy czas w jakimś lesie i ten drugi jest ściśle larpowy więc może być szansa na połażenie w pseudorenesansowym stroju chociażby na jakimś larpie warhammerowym
ale jakby ktoś wiedział coś czego nie wiem to zapraszam do dodania!!
16 notes
·
View notes
Text
#art#doodle#sketch#oc#Szczupak#yayy new design#dzisiaj go rysowałem w szkole i kolega go nazwał piratem myślę że duży win dla Szczupaka
49 notes
·
View notes
Text
@piratetm | killian jones starter.
“I don’t give a damn... we’re not staying here,” Killian muttered as he walked along towards his ship. He swung the bag he had over his shoulder and he didn’t make eye contact with anyone, not wanting to be asked questions why the sudden change in his plans. He wasn’t one to run away, but he didn’t want to stick around... not right now anyway. He glanced over his shoulder, his brow rose slightly. “You coming or not?”
2 notes
·
View notes
Text
Jedną z moich ulubionych rzeczy, kiedy chodzi o 11 Supernowych, to to, że nie wszyscy chcą zostać Królem Piratów i zdobyć One Piece. W przeciwieństwie do tego co mieszkańcy tego świata myślą, piraci mają różnorodne powody, żeby wypłynąć na morze. (Przy okazji, to sprawia też, że czytanie starych FF gdzie każdy z nich chciał zdobyć One Piece jest naprawdę zabawna)
Law został piratem, żeby zemścić się na Dolflamingo. (I dlatego, że nie miał za bardzo wyboru i nienawidził marynarki/rządu) A później chce się dowiedzieć o co chodzi z inicjałem D. (co, przy okazji tworzy piękne trio między nim, Robin, która chce poznać prawdziwą historię świata i Luffy'm którego celem jest sam One Piece)
Bege chciał zabić głowę jakiegoś imperium i patrzeć jak wszyscy podwładni się biją o władzę... co było dokładnie tym, co robił na lądzie, jako szef mafii.
Drake był dosłownie wysłany jako szpieg.
Bonny z kolei... nie mamy pojęcia, o co jej chodzi, ale Reverie silnie sugeruje, że jej głównym celem jest... jakąkolwiek relację ma z Kumą.
Co więcej, jedyną osobą, która potwierdziła, że chce/chciała tytuł Króla Piratów jest Kid.
To dla mnie jest bardzo ekscytujące i pokazuje, w pewnym stopniu, koncept bycia piratem jako kompletnej wolności. Jesteś wolny wybrać co będzie twoim celem, możesz robić cokolwiek. Nie tylko to, co wszyscy naokoło, tylko to co ty chcesz.
#one piece#kind of meta#eleven supernovas#wano spoilers#just to be sure#i don't watch anime#so i have no idea what was already adapted#some of things i wrote there are like#half way thought third act#or something like that#man oden's flashback was so long
3 notes
·
View notes
Text
fanfik gdzie ojciec sworda jest piratem i z niego też chce zrobić pirata ale sword jest zbyt miły i empatyczny więc nie wychodzi mu to
potem się poddaje i jak jest dorosły to wyprowadza się i mieszka z medem i próbuje sobie jakoś ułożyć życie
potem znajduje gdzieś na plaży rannego rocketa syrenke bez ręki i ogona więc zabiera go do domu żeby med mu pomógł i potem siedzi u nich w wannie jak karp na wigilie i robią mu proteze na ogon tak jak szczerbatkowi w jak wytresować smoka
w tym uniwersum piraci i syrenki się nienawidzą więc sword musi ukrywać rocketa przed starym żeby mu nie zrobił krzywdy
ofc na końcu będzie true love miedzy nimi i stary sworda zaakceptuje ich związek (nie będzie miał wyboru bo med będzie stał z pistolem przy jego głowie)
2 notes
·
View notes
Text
Aizawa Shōta x Reader
"Usłyszał w oddali przeciągły dźwięk konchy.
Wiedział, że powinien pamiętać jej twarz, jej zapach, jej dotyk, jej głos... Powinien kogoś pamiętać... Powinien coś pamiętać... Pieśń morza skutecznie zagłuszyła pytania. Nie myślał. Nie czuł. Nie było czasu. Po prostu istniał. Obmywał czyjeś stopy. Zbierał czyjeś łzy. Nie wiedział czyje, bo morze przecież nie czuje..."
Praca znajduje się też na Wattpadzie (ten sam nick). Beta: Dusigrosz Informacje dodatkowe: 1. Jest to Fantasy AU, czerpiące inspirację z Małej Syrenki, dlatego postacie nie używają honoryfikat.
— Poddaj się! — [Reader] pewnie wyciągnęła przed siebie sztylet.
Jej mała przyjaciółka — Eri — leżała przerażona na piasku. Została złapana w sieć. Strach obezwładnił ją do reszty. Nie próbowała nawet wyplątać się spomiędzy splotów mocnej liny. Ogon tkwił nieruchomo.
Mężczyzna o stalowoszarych włosach stał z rękami uniesionymi do góry. Dziewczyna domyśliła się, że był piratem. Nosił znak Ośmiu Wskazań Śmierci. Wiedziała, że należy na niego uważać. Nie była jednak przygotowana na nagły ironiczny uśmieszek z jego strony.
Ostry ból z tyłu głowy pojawił się nagle. Zanim straciła przytomność, zdążyła jeszcze kątem oka dostrzec postać w fioletowym futrze.
Chisaki popatrzył na leżącą dziewczyną z odrazą. Nie planował wciągać nikogo więcej do swoich planów. Szczerze wolał pozbyć się niespodziewanego gościa. Po reakcji małej syrenki zorientował się jednak, że utrzymanie zakładniczki przy życiu może znacznie ułatwić sprawę.
Ludzie od zawsze wydawali mu się brudni. Nienawidził tego. Teraz rękojeść jego ulubionej szabli nosiła ślady cudzej krwi. Wiedział, że spędzi wieczór, czyszcząc ją dokładnie. Uderzenie odwrotną stroną broni sprawiło też, że skaleczył sobie dłoń. Chciał zabandażować to jak najszybciej.
— Chrono, zabierz je obie do jaskini. Nie zapomnij przeszukać. Wracam na statek. Przyślę ci kogoś do pomocy. Jak się obudzi, to daj znać.
***
[Reader] nie miała ochoty otwierać oczu. Leżało jej się całkiem wygodnie. Szum fal działał na nią usypiająco. Czuła się zupełnie jak w swoim pokoju. Dopiero, gdy ciemność zastąpiła zmartwiona twarz Eri, zorientowała się, że coś jest nie tak.
Syrenka toczyła drobne, okrągłe, jasno lśniące łzy. Dziewczyna nigdy w życiu nie wiedziała, że można pięknie płakać. Aż do dzisiaj. Nie był to pierwszy raz w tej relacji, kiedy się czemuś dziwiła. Dziwna przyjaźń łącząca dwie księżniczki przeczyła wszystkiemu, co obie znały.
Rodzice [Reader] nigdy nie pozwoliliby jej samej wyjść na plażę. Krok w krok mieli za nią podążać strażnicy.
Co prawda stosunki między syrenami a ludźmi w ostatniej dekadzie mocno się poprawiły, ale strach w społeczeństwie nie zniknął do końca. Mur oddzielający pałac od wody stał od wieków i nikt nie kwapił się, aby go usunąć. Król z królową stwierdzili, że przezorny zawsze ubezpieczony. Traktat zakazywał polowań na morskich sąsiadów oraz karał piratów, ale czarny rynek wciąż istniał. Napędzały go grupy z Ośmioma Wskazaniami Śmierci na czele. Bano się otwarcie im postawić.
Zasady nie powstrzymywały jednak [Reader] od wymykania się na pobliską plażę.
Eri zakazywano odwiedzania lądu z powodu jej daru. Była ostatnią potomkinią rodu królewskiego. Jej leczące łzy i pochodzenie czyniły z niej pożądaną zdobycz. Na razie prawie wszystkie decyzje związane z państwem podejmowała za nią Morska Rada. Przydzielono jej również pana Aizawę. Uczył ją etykiety, zasad oraz wiedzy potrzebnej w późniejszych rządach. Obowiązki bardzo ją nudziły, ale nie miała w tej kwestii wiele do powiedzenia.
Któregoś czerwcowego dnia ciekawość wzięła górę, co doprowadziło do poznania się dwóch księżniczek. Ich pierwsze spotkanie było wypełnione obawami, ale mimo to postanowiły kontynuować znajomość. Z czasem okazało się, że na obu z nich ciążą podobne zobowiązania oraz wymagania. Wspólne tematy oraz chęć poznania światów innych niż do tej pory przyczyniły się do rozwoju przyjaźni.
— Jak się czujesz? — zapytała szeptem syrenka, głaszcząc ją delikatnie po głowie.
— Jest w porządku. — Dziewczyna dotknęła miejsca, gdzie ją uderzono.
Wymacała skrzepłą krew, ale nie czuła bólu.
— To Overhaul, prawda? — Wstała z pomocą Eri.
Otrzymała kiwnięcie głową.
— Zanieśli nas na koniec półwyspu. Wydaje mi się, że chcą stąd rano odpłynąć, bo mówili coś o statku. Chyba jeszcze nie wiedzą, kim jesteś.
[Reader] przypomniała sobie ostatni raz, kiedy była na tej części plaży. Kamienne ściany z napisami, szum fal i krata wprost przed nią utwierdziły ją w przekonaniu, że ma rację. Wiedziała, gdzie się znajduje.
— To stare więzienie przemytników. Tu kiedyś więzili syreny zanim zostawały sprzedane. Byłam tu, kiedy miałam kilka lat. Nie umiałam się dobrze wspinać i skręciłam kostkę na jednej ze skał. Strasznie się obluzowywały...
W tym momencie dotarło do niej, że jeszcze nie wszystko jest stracone.
— Powiedz mi, jeśli usłyszysz, że ktoś nadchodzi. — Zaczęła po kolei sprawdzać skały.
Z trudem przesunęła po ziemi jeden z głazów, by móc dostać się do tych nad głową. Gdy wyciągnęła czwartego z kolei wyszczerbionego kandydata, utworzyła się szczelina. Do celi dostał się wąski strumień księżycowego blasku. Dziewczyna pchała coraz mocniej. Kamień ustąpił, wpadając z pluskiem do morza. Powstała dziura była jednak bardzo mała, a żaden z sąsiadujących głazów ani drgnął. Przeszukała też pozostałe, ale na nic.
Z bólem serca zerknęła na przyjaciółkę.
— Musisz sprowadzić pomoc. Podsadzę cię, ale jestem za duża, żeby stąd uciec.
— Nie. — Syrenka objęła ją mocno za nogi. — Zostanę tu z tobą i coś wymyślimy.
Nadal zdarzało się jej zapominać, że choć były do siebie podobne, Eri wciąż była tylko dzieckiem.
— Posłuchaj. Ja też się bardzo boję, ale kto wie, co nam zrobią? Na drugim końcu plaży powinien być patrol strażników. Myślę, że cię nie zaatakują, jeśli nie będziesz wykonywać gwałtownych ruchów. Może spotkasz też kogoś po drodze. Przynajmniej ty musisz się wydostać. — Przytuliła ją najmocniej, jak potrafiła.
— Dam radę. — Mała wzięła głęboki wdech.
[Reader] wzięła ją na ręce i wspięła się na kamień. Podsadzenie tak wysoko osoby z ogonem wymagało nie lada sprawności. Była pewna, że gdyby nie lata wymykania się z pałacu, nie dałaby rady tego zrobić.
Dziura była bardzo wąska. Kiedy Eri była już w połowie na zewnątrz, nagle usłyszały Chrono.
— Idę sprawdzić — rzekł zaspanym głosem do jednego z towarzyszy.
Dziewczyny z całej siły próbowały przepchać resztę ciała między głazami. Każda sekunda się liczyła. Syrenie łuski starły się aż do krwi.
— Co tu się...
W tym momencie nastąpiło głośne chlupnięcie.
— Wstawać! Zbudźcie szefa! — Mężczyzna wiedział, że nieuwaga, której się dopuścił, może go kosztować życie. — Ty idziesz ze mną. — Wycelował bronią w [Reader].
Nie mając wyboru, podążyła za nim.
Stanęła przed Chisakim. W jego oczach dostrzegła chłodne wyrachowanie i nienawiść.
Podszedł w stronę morza i zawołał:
— Eri, wiem, że mnie słyszysz. Twoja przyjaciółka nadal tu jest. Zamierzasz ją zostawić? Chcesz mieć jej krew na rękach? Jestem pewny, że nie. Daję ci pięć minut, żebyś wróciła.
Syrenka płynęła ze wszystkich sił, starając się zagłuszyć w umyśle słowa niesione przez fale. Wiedziała, że jeśli wróci, obie skończą okropnie. Nie znaczyło to jednak, że nie miała ochoty natychmiast zawrócić.
— Shinso! — W oddali ujrzała znajomego kapitana w otoczeniu strażników, gorączkowo czegoś szukających.
— Wasza Królewska Mość! — Pokłonili się.
Nie była jeszcze koronowana, a jednak zwracano się do niej, jakby już zasiadała na tronie. Nigdy nie udało jej się tego zmienić.
Stojący na czele grupy tryton nie przejmował się jednak formalnościami.
— Masz pojęcie, że cały pałac cię szuka? Aizawa odchodzi od zmysłów, a Rada już myśli, że ktoś cię porwał...
Normalnie by się tym przejęła i wysłuchała kazania do końca, teraz jednak nie miała na to czasu.
— To nieważne! Słuchaj, musisz dać znać panu Aizawie. Na zachód stąd, na plaży, na końcu półwyspu, jest Overhaul i grupa piratów. Zaatakował moją przyjaciółkę. Musimy jej pomóc.
Nastała cisza. Zmieszani strażnicy patrzyli w stronę kapitana. Zrobić coś przy brzegu oznaczało pomóc ludziom, a to stanowiło kontrowersyjną prośbę.
— To rozkaz! — Dumnie uniosła głowę, patrząc rozmówcom w oczy, jak sugerował jej kiedyś nauczyciel.
Bardzo szanowała pana Aizawę. Czasem umykało jej sedno jego nauk. To w takich chwilach, jak ta, uświadamiała sobie, że jednak mają praktyczny sens.
— Oczywiście! — Kapitan skinął głową.
Księżniczka machnęła ogonem i popędzi��a z powrotem, a za nią część strażników.
***
— Eri, po co wróciłaś? — [Reader] z niedowierzaniem patrzyła na kolorowy ogon wyłaniający się z morza.
— Widzę, że masz jednak trochę rozsądku. — Na ustach Chisakiego zagościł szyderczy uśmiech.
Zbierało się na sztorm. Ciemna, niebieskozielona woda kotłowała się, tworząc pianę. Silny wiatr wzburzał morze. Przenikał do kości stojących na brzegu, przemokniętych wodą ludzi.
Ta pogoda umożliwiła straży schować się pod wodą, tuż przy księżniczce. Ukryło to też niespodziankę dla Overhaula.
Zwinne, fioletowe macki wyskoczyły w jego stronę zanim się zorientował. Owinęły się też wokół Chrono. [Reader] została sprytnie i precyzyjnie oddzielona. W ciągu sekund znalazła się poza ich zasięgiem.
Fale coraz bardziej szalały. Oczy piekły ją od słonej wody, ale w rozmazanej wizji dojrzała sylwetkę swojego wybawiciela. Miał długie, czarne włosy i przenikliwe oczy. Skierowane były wprost na nią, zupełnie jakby napastnicy najmniej go teraz interesowali. Wyglądał na zmęczonego, jednak wykrzykiwał kolejno rozkazy do swoich ludzi, słuchając tego, co mówi mu Eri.
Po chwili delikatnie odstawił ją na mokry piasek.
Nogi plątały jej się, gdy szła w kierunku morza. Stojąc po kolana w wodzie, rzuciła się w ramiona dziewczynki. Płakały, tuląc się wzajemnie. Nie liczyło się, że na brzeg właśnie przybyła pałacowa straż, a na małą syrenkę patrzą jej ludzie. Wszyscy udawali bardziej zainteresowanych więźniami, próbując dać im namiastkę prywatności.
— [Reader], to jest pan Aizawa Shōta, mój nauczyciel. A to [Reader]… — Karcący wzrok opiekuna sprawił, że natychmiast się poprawiła. — Yyy... Jej przyszła Królewska Wysokość [Reader] z [Nazwa Królestwa].
— Dziękuję za pomoc. — Skinęła głową.
— Cała przyjemność po mojej stronie, księżniczko — odparł sztywno, oddając ukłon.
Nie uśmiechnął się ani razu, odkąd go widziała. Kiedy jednak patrzył w stronę wychowanki, widziała w jego wzroku czułość, której brak było dumnym i często zimnym ludziom morza.
Bała się, że od tej pory kontakty z przyjaciółką zostaną ucięte. Pozostawała jednak jedna furtka, z której mogła skorzystać.
— W dowód wdzięczności proszę, bądźcie moimi gośćmi honorowymi na urodzinowym balu. Oficjalne zaproszenia zostaną rozesłane w tym tygodniu, ale już teraz zapraszam Jej Wysokość z delegacją.
Otrzymała skinienie głową, niedające żadnej jednoznacznej odpowiedzi. Na razie to musiało jej wystarczyć.
***
Księżniczka była pewna, że Shōtę zobaczy dopiero za miesiąc na uroczystości. Okazało się jednak, że los miał inne plany. Jej ojciec stwierdził, że to dobry moment na rozmowę o kwestiach bezpieczeństwa i zawarcie sojuszu z podwodnym królestwem. W tym celu wiedźma Chiyo przeszła samą siebie, w rekordowym czasie tworząc mikstury dające nogi.
[Reader], jako przyszłej władczyni, wypadało, by była obecna na rozmowach oraz podejmowała przybyłych. Spotykali się więc niemal codziennie. Nie kryła się szczególnie z tym, że zasiadający w Morskiej Radzie nauczyciel stał się jej ulubionym gościem. Z początku wydawał jej się nudny. Szybko jednak przekonała się, że posiada ogromną wiedzę i rozmowy z nim przeistaczały się w ciekawe dyskusje. Nie przeszkadzał mu również sposób, w jaki się zachowywała. Nie patrzył na nią dziwnym wzrokiem, kiedy któregoś razu przyszła na spotkanie w stroju do jazdy konnej. Jej umiejętności walki nie odstraszały go, a wręcz przeciwnie, udzielał jej cennych wskazówek.
Spokój i opanowanie, z jakim odnosił się do wszystkiego, sprawiały, że lubiła go coraz bardziej. Widziała też, że z czasem zaczął się odnosić do niej coraz poufniej. Rozmowy zaczęły zbaczać z tematów politycznych, a służba plotkowała o nietypowej znajomości, kiedy nikt nie patrzył.
Martwiła się, co nastąpi po jej urodzinach. Miał to być wieczór pieczętujący nowe ustawy i wzajemną współpracę. Po nim Aizawa miał wrócić do morza, a ona powinna skupić się na rządzeniu. Tego od niej oczekiwano. Czuła, że noc może przeistoczyć się w pożegnanie, jeśli niczego nie zrobi.
Odsunęła to jednak na bok, pozwalając służącym pomóc jej z suknią. Niebieskozielony materiał spływał prawie do samej ziemi. Błyszczał przy każdym kroku dzięki wszytym w niego szafirom i szmaragdom. Na głowę założyła diadem z pereł, podarunek od Eri. Choć syrenka nie mogła jej przez ten czas odwiedzać, postanowiła pisać listy na wodorostach i przesyłać z nimi prezenty. Na toaletce stała już całkiem pokaźna kolekcja biżuterii oraz kolorowych muszli.
Zeszła do sali balowej, by po raz ostatni sprawdzić, czy wszystko wygląda, jak powinno.
Kwiaty w odcieniach zieleni, niebieskiego i bieli stały ułożone w ogromnych wazonach. Ściany ozdobiono draperią przypominającą fale spienionego morza. Stoły uginały się od potraw. Wyraźnie dało się zauważyć, w którym miejscu zasiądzie delegacja gości honorowych. Pojawiło się tam o wiele więcej ryb, ostryg, krabów i homarów niż przy innych krzesłach. U szczytu stołu właśnie pojawił się ogromny tort, czekający, by wykarmić kilkuset ludzi.
Posrebrzany zegar wybił ósmą. Wyjrzała przez przeszklony balkon. Kilku lordów wraz z hrabinami wysiadało właśnie z powozów. Służba na dziedzińcu gorączkowo krzątała się, prowadząc ich do środka.
Tymczasem jej matka z niepokojem zmierzała w stronę tronu. Nie była zadowolona z całej sytuacji. Pochodziła z miejsc, gdzie do masakr syren dochodziło w dawnych czasach o wiele częściej. Uprzedzenia rodziców trzymały się jej mocno od lat. Z niezadowoleniem spoglądała na męża, próbując jednocześnie przypilnować młodego Kotę. Brat [Reader] starał się uciec z przyjęcia ze wszystkich sił. Poddał się dopiero gdy zaanonsowano pierwszego gościa, wiedząc, że przegrał i następna okazja nadarzy się dopiero po posiłku.
Jej przyjaciółka przyjechała na wybrzeże w wielkim stylu. Widzieli to wszyscy zebrani przez ogromne okna. Widok z nich sięgał ponad mur. Połyskujący rydwan ciągnęły hipokampy. Jak dotąd sądzono, że zwierzęta te wyginęły, co zrobiło wrażenie na oglądających. W towarzystwie dostojników oraz straży orszak ruszył w kierunku pałacu. Zostali powitani o wiele pozytywniej niż się spodziewała. Być może spowodowały to niedawne wydarzenia, obietnica umowy handlowej, przepych, jakim olśniewało pierwsze wrażenie, lub zwyczajnie sama Eri. Mała syrenka była dosłownie wszędzie, zadawała mnóstwo pytań i, co dziwne, znalazła wspólny język z Kotą. Miała też do opowiedzenia mnóstwo rzeczy z tych kilku tygodni, gdy nie widziała się z [Reader].
Noc wypełniły powitania, rozmowy, przemowy, życzenia urodzinowe oraz stosy prezentów. O północy tradycyjnie miały rozpocząć się tańce. [Reader] starała się wykręcić jak tylko mogła. Jej rodzice jednak uparli się, że powinna poprowadzić wszystkich na parkiet. Wiedziała, że przez pierwszą zwrotkę utworu oczy wszystkich będą zwrócone w jej stronę.
— Zdenerwowana? — Nie miała pojęcia, jak bardzo tęskniła za tym głosem.
Przez cztery godziny nie mieli okazji stanąć obok siebie. Przez cały czas ktoś zajmował ich uwagę, a miejsca przy stole znajdowały się zbyt daleko.
— Będę musiała improwizować. — Śmiech był krótki i nerwowy. — Większość lekcji opuszczałam, żeby iść na plażę. Na szczęście nauczyciel tańca zbyt mnie lubił, żeby wydać rodzicom.
— Z kim zamierzasz zatańczyć? — zadał pytanie niby od niechcenia, skupiając wzrok na swoim kieliszku szampana.
— Myślałam o bohaterze, o którym plotkuje całe miasto, ale nie jestem pewna, czy zechce wziąć udział w tak dużej kompromitacji.
— Myślę, że czułby się zaszczycony. — Odstawił trunek na jedną z tac, po czym poprowadził ją w kierunku orkiestry.
[Reader] nie pamiętała, kiedy ostatni raz była tak zdenerwowana. Był to inny rodzaj strachu niż ten, który czuła podczas porwania. Poczuła lekkie mrowienie, gdy Shōta złożył na jej dłoni pocałunek. Położyła lewą rękę na jego ramieniu, a palce prawej szczelnie splotła z partnerem.
— Wszystko będzie dobrze — wyszeptał cicho, patrząc jej w oczy.
Wybrzmiały pierwsze takty piosenki. Krok za krokiem przypominała sobie, jak powinna stąpać. Aizawa prowadził ją przez cały czas. Nie podejrzewała go o to, że wie, jak tańczyć. Ludzie pod wodą robili to w zupełnie inny sposób. Rzadko też byli w stanie tak dobrze kontrolować nogi. A jednak wirowali razem. Muzyka przyspieszyła i dziewczyna prawie się potknęła. On jednak złapał ją za plecy, unosząc z powrotem do góry. Dla widzów wyglądało to jak wspaniała improwizacja, którą nagrodzili oklaskami. Nauczyciel tańca pokiwał tylko głową z uznaniem. Był jedną z niewielu osób na sali, które przejrzały, co naprawdę się działo. Sprytne obroty i unoszenie księżniczki w odpowiednich momentach ukrywały niedostatki w znajomości układu.
Po minucie na parkiet dołączyła reszta gości. [Reader] w końcu mogła się rozluźnić. Nikt już nie zwracał uwagi na to, że nadepnęła na stopę Aizawy. Piosenka grana przez orkiestrę była smutna. Znał ją każdy po tej stronie morza, od żebraków po bogaczy. Instrumenty opowiadały historię syreny tęskniącej za morzem. Ukochany nie odwzajemnił jej miłości w ciągu trzech dni. Miała wybór — stracić życie lub zabić go. Różne wersje podawały całkowicie inne zakończenia. Nie miało to jednak znaczenia, bo zgadzano się co do jednego — smutnego wydźwięku cierpienia w miłości.
Zabrzmiała ostatnia nuta. Ukłoniła się i ruszyła w stronę stołu. Przez resztę nocy odnajdywała już Shōtę z łatwością. Przygotowano pokaz fajerwerków, który każdy śledził z zapartym tchem. Goście, upojeni najróżniejszymi trunkami, nie zwracali już uwagi na etykietę. Nadchodził poranek.
Złapała mężczyznę za rękę i poprowadziła na zewnątrz. Strażnicy popatrzyli na nią z zaciekawieniem, jednak nie zatrzymali jej. Mijała ogrodowe alejki pełne kwitnących kwiatów. Na końcu ścieżki znajdowały się schody wykute w białym kamieniu. Prowadziły do maleńkiego, skalistego kawałka plaży. [Reader] porzuciła pantofelki na piasku, by wejść do wody. Zdawała sobie sprawę z tego, że wygląda dziwnie, trzymając suknię w obu rękach ponad powierzchnią wody, ale po całej nocy bolały ją stopy. Aizawa poszedł za jej przykładem.
Kiedy się odwrócił, zdał sobie sprawę z tego, jak blisko siebie stoją. Stykali się ramionami. Instynktownie nachylił się bliżej. Dziewczyna przymknęła oczy. Spoglądał na jej twarz i był prawie pewny, że ich usta się zetkną. Magia chwili zniknęła, gdy przypomniał sobie słowa, które usłyszał chwilę wcześniej.
— ...nie jestem tak ślepa, jak mój mąż. Zastanów się dwa razy zanim zniszczysz życie mojej córce. — Królowa Mandalay zakończyła wypowiedź po czym z wymuszonym uśmiechem ruszyła z powrotem do gości.
W pierwszym odruchu chciał się zbuntować. W końcu decyzja należała do niego i [Reader]. Jednak coś w środku zaczęło go gryźć. Obowiązki i zasady, których uczył innych przez tyle lat, dały o sobie znać.
Delikatnie odsunął księżniczkę od siebie.
— Przepraszam — wyszeptał. — To zaszło za daleko. Nic z tego nie będzie...
— Przecież... Wydawało mi się, że... — Słowa grzęzły w gardle.
— Tak będzie lepiej. — Odwrócił się.
Patrzył wprost na mur. Miał wrażenie, że dokładnie taki sam stoi teraz między ich dwójką. Co gorsza, to on go zbudował.
— Kto ci to powiedział? Moja matka, tak? — Czuła, jak złość wzbiera w niej gwałtowną falą.
— To nie ma znaczenia. Ma rację. Zapomniałem, kim jestem i gdzie moje miejsce...
— Wasza Królewska Wysokość, goście oczekują twojej mowy pożegnalnej — zawołał znad schodów jeden ze strażników.
— Zaraz będę.
— Nie możemy dłużej czekać.
— Idź do nich. Za chwilę też wrócę — powiedział Aizawa, spoglądając na brzask.
— Shōta... Chciałabym... — Odtrącił jej rękę. — Rozumiem. Uszanuję twoją decyzję. Życzę ci szczęścia.
Odwróciła się w kierunku schodów. Po jej policzku spłynęła łza, którą szybko otarła wierzchem dłoni. Założyła pantofelki i podążyła za strażnikiem.
Aizawa nie był przygotowany, choć słyszał o tym niejeden raz. Czuł, jak jego ciało staje się płynne. Było to dziwne uczucie. Promienie wschodzącego słońca zdawały się przenikać każdą komórkę jego ciała. Myślał, że będzie żałować swojej decyzji. W końcu pozwolił sobie zakochać się w człowieku. Ostrzegano go przed tym wiele razy, a jednak stało się. Sam nie do końca wierzył, że rzeczywiście może zjednoczyć się z morzem, jeśli odrzuci to uczucie. Teraz jednak utwierdzał się w przekonaniu, że była to prawda. Niebieskozielona głębia wzywała go. Stawał się nią. Był tym, co dawało życie istotom pod wodą. Poruszał wodorostami, pływał na rafie koralowej, rozmawiał z rybami, pomagał tworzyć perły, przesiewał piasek.
Dziwnym uczuciem było być równocześnie bryzą i sztormem.
Cisza i huk fal, zupełna ciemność i feeria barw, gładka tafla wody i chropowate skały.
Nie był tylko morską pianą. Stawał się częścią czegoś większego.
Zupełnie inaczej niż w historii, do której tańczyli. Nie czuł się pokrzywdzony jak syrena z pieśni. On nie chciał zostać uratowany. Odrzucił szansę. Wybrał obowiązek zamiast miłości. Nie był to koniec, tylko początek.
Usłyszał w oddali przeciągły dźwięk konchy.
Wiedział, że powinien pamiętać jej twarz, jej zapach, jej dotyk, jej głos...
Powinien kogoś pamiętać...
Powinien coś pamiętać...
Pieśń morza skutecznie zagłuszyła pytania. Nie myślał. Nie czuł. Nie było czasu. Po prostu istniał.
Obmywał czyjeś stopy. Zbierał czyjeś łzy. Nie wiedział czyje, bo morze przecież nie czuje...
#aizawa shouta x reader#little mermaid au#aizawa shouta#eraserhead x reader#fanfiction#bnha#bnha x reader#eri#overhaul#chisaki kai#chronostasis
5 notes
·
View notes
Photo
Daniel W biografii tego pana wyczytałam, że żyje w poczuciu winy ze względu na ojca, który nie spełnił marzenia polecenia na Marsa. No to Daniel dostał pragnienie zdobywania wiedzy, gdyż to tutaj jest cel życiowy stania się piratem kosmicznym. Pracuje już jako poszukiwacz przygód i o dziwno w tej karierze wymaga się takich samych umiejętności jakich potrzebował przy byciu trenerem.
Marysia Tutaj nie wiele zmieniałam, bo z opisu wyczytałam, że Marysia pasjonuje się garncarstwem a w celu ma, że chce osiągnąć szczyt kariery architekta, więc to mi to pasuje. Będzie robić wazy, dzbany czy donice i aranżować nimi wnętrza. Na razie pracuje w polityce, ale będzie szukać kariery marzeń.
Liliana W głębi duszy Lilka jest wrażliwa i nie chce się buntować, jednak nie potrafi wyrazić swoich uczuć. Marzy o zaprzyjaźnieniu się z 20 zwierzakami, bo ma wrażenie, że dogada się z nimi lepiej niż z własną rodziną.
Andżelika Marzy o tym, żeby zostać kapitanem kutra rybackiego - to jedno ze zdań w biografii Andżeli. Idąc tym pomysłem, ustawiłam jej cel życiowy na 5 maksymalnie rozwiniętych przedsiębiorstw. Założy własną sieć hoteli, wiadomo to nie będzie tak w 100% funkcjonować, ale pomysł jest mega, więc go biorę.
6 notes
·
View notes
Text
Najgorszy Pirat - One shot
Streszczenie : Luffy w końcu dostał się na Grand Line, jednak by przejąć tytuł “Króla piratów” musi pokonać... Shanks’a.
Ostrzeżenia: Żadnych
Mogą pojawić się błędy za które bardzo przepraszam!
Luffy spojrzał na swojego ostatecznego przeciwnika, gdy stał nadal wpatrując się w jego oczy. Wszystko wydawało się jak sen, jednak... Osoba stojąca naprzeciw niego, była osobą niesamowicie mu bliską, którą znał jeszcze za dzieciaka. Nie potrafił ruszyć na przód, by móc się z nim zmierzyć. Hamowały go jego więzi, wspomnienia... Dobre wspomnienia, które niosły za sobą człowieka o rudych włosach. Zacisnął ręce w pięści, gdy jego serce ścisnęło się z bólu. Nie przewidział, ze będzie musiał walczyć i wygrać ze samym Shanks’em, by móc otrzymać tytuł “Króla Piratów’’. Jednak nie może się teraz wycofać, prawda? Nie teraz, gdy przeszedł wraz ze swoją załogą tak wyboistą drogę. Drogę pełną łez, złości i krwi. Nie mógł sprawić, by to wszystko poszło na marne, tyle ze względu na niezwykle przyjacielskie stosunki z piratem, który stał kilka metrów przed nim.
- Luffy? Pamiętasz obietnicę? - zapytał się starszy mężczyzna, gdy uśmiechnięty spojrzał się na czarnowłosego. Shanks czuł niesamowitą dumę, radość, że udało się mu dotrwać do samego końca. Liczył się z tym, że ostateczna bitwa rozstrzygnie, który z nich powinien posiąść tytuł oraz skarb One piece. Nie czuł więc żadnego smutku czy zaskoczenia, jakie czuł w środku Luffy. Chłopak podniósł rękę, by dosięgnąć słomiany kapelusz, który zawsze trzymał przy sobie. Rudowłosy był nieco zaskoczony tym, że nawet nie podniósł wzroku. Nie wiedział jednak, że w głowie przyjaciela brzmiało głucho jedno zasadnicze pytanie “ Czyli... To nasze ostatnie spotkanie?”. Czarnowłosy wiedział, że jest na tyle zmotywowany z załogą, że bez problemu wygrają z flotą Shanks’a, jednak jeśli do tego dojdzie... Będzie musiał dać mu umrzeć. Na tym polega okrutna strona bycia piratem. Trzeba czasami wybierać i podejmować tak trudne decyzje. Może nawet nie tylko piraci znają to uczucie, gdy nie ważne co wybierzesz i tak coś stracisz. Luffy jeśli podejmie się walki nie będzie w stanie patrzeć na siebie w lustrze, jednak jeśli zrezygnuje to on będzie zmuszony porzucić marzenia i odejść. Zdjął kapelusz, gdy wyciągnął bardziej rękę, by jego przyjaciel mógł go dosięgnąć i zabrać. Shanks wziął rzecz, która była najważniejsza dla Luffy’ego. Poczuł pęknięcie w okolicy klatki piersiowej, gdy poczuł takie samo uczucie, które niosły mu w okropnych i smutnych momentach.
Kapelusz jednak wrócił do właściciela, tak jak obiecał za dzieciaka Monkey D. Luffy.
- Niesamowite. Jest w idealnym stanie - zaśmiał się pozytywnie zaskoczony, gdy położył go na głowie - Nawet już zapomniałem, jakie to jest uczucie ponownie go założyć. Jestem pod wrażeniem, Luffy. Nie wierzyłem, że uda Ci się tu dotrzeć, ale jesteś. Jestem dumny z ciebie dzieciaku - oświadczył, gdy wyjął ze swojego płaszcza szpade.
Gumowy chłopiec zamarł, gdy zauważył, że Shanks na prawdę nie żartował. Zamierzał z nim walczyć i ostatecznie rozstrzygnąć kto jest wart tego tytułu. Czuł się okropnie w środku, gdy zakrył dłonią oczy, by móc w jakiś sposób ukryć, ze zamierza płakać. Nie chciał pokazywać swoich zaszklonych oczu.
- Wiesz o tym, że musisz mnie zabić, by być Królem piratów, prawda? - Shanks wykonał kilka kroków, jednak nadal był dość daleko od swojego przyjaciela. Czarnowłosy nawet nie drgnął, milcząc stał w miejscu mając zakryte oczy, przez co rudowłosy nie wiedział do końca co czuje. Przecież najwięcej zdradzają oczy. Chciał podejść bliżej, gdy słyszał szlochy, którą z każdą sekundą stawały się coraz głośniejsze.
- Zabij mnie ! - wesoło zaczął bawić się swoją szpadą, by zachęcić do ataku, jednak zamiast tego zobaczył rozpłakaną twarz czarnowłosego.
- JUŻ WOLAŁBYM BYĆ OKRZYKNIĘTYM NAJGORSZYM PIRATEM, JAKI WIDZIAŁ TEN ŚWAT, NIŻ ZABIĆ CIEBIE SHANKS! - wykrzyknął ze łzami w oczach - NAWET MI NIE MÓW TEGO PROSTO W TWARZ! NIE ZABIJĘ KOGOŚ KOGO ZAWSZE PODZIWIAŁEM! - Te słowa zaczęły roznosić się po całej wyspie, gdy jego kostki zaczęły robić się czerwone od silnego i bezustannego ścisku. Jego oczy pokazywały niesamowitą furię, która sprawiła, że mężczyzna opuścił swoją broń, którą jeszcze kilka sekund temu wesoło obracał w dłoni.
To oświadczenie sprawiło, że teraz Shanks stał w osłupieniu patrząc się ciągle na mniejszą postać naprzeciw siebie. Pokręcił głową z niedowierzaniem, gdy obrócił się tyłem do kapitana słomianych kapeluszy.
- jesteś słaby dzieciaku..... - rzucił, gdy na jego policzku pojawiła się pojedyncza łza, po czym spadła wsiąkając w piasek.
Był... Poruszony.
2 notes
·
View notes
Quote
Chciałabym stworzyć przystań, gdzieś z dala od piratów. Gdzie nie będę czuła swądu martwych ptaków. Bo piratom rzecz jasna zależy tylko na złocie, a gdzie jest ktoś kto i nam dopomoże? Tym martwym duszą bezbożnych oprawców, które na wieki uwięzione są na szkarłatnym statku. Boleją ze złości, strachu i żalu bo kradną to co chojrakom nie dadzą. Piratem być to bardzo dobra sprawa, ale brak kogoś kto o duszą jego zadba. Gdyż miłości pirackie zdobyć tak nie mogą.
Eremita
#cytaty#polskie cytaty#cytat po polsku#moj cytat#brak pomocy#poezja#po polsku#życie po śmierci#polski cytat#potrzebuje pomocy#smutno#notatki#notatki samobójcy#nocne myśli#smutek#smutne#smobójca#depresja#depresjon#cytaty o depresji#myśli depresyjne#ból#ból istnienia#sala samobójców#samobójczyni#ból w sercu#autorskie#mojego autorstwa
6 notes
·
View notes