#Mark Regnerus
Explore tagged Tumblr posts
Text
"Judge Moody offered a biting critique of the credibility of the witnesses fielded by Arkansas, stating their opinions were "more rooted in ideology than in science." Backing this statement, Moody pointed out the significant lack of training that state experts possessed in providing gender-affirming care. For instance, Dr. Mark Regnerus, a sociologist specializing in sexual relationship behavior and religion, lacks any clinical or psychological experience with transgender individuals. Similarly, Dr. Patrick Lappert, a plastic surgeon, has no experience in mental healthcare, let alone in gender-affirming care. Furthermore, Dr. Paul Hruz, a pediatric endocrinologist put forward by the state, has never treated a patient for gender dysphoria.
Of particular note was the involvement of the Alliance Defending Freedom (ADF) in recruiting the state's experts. Judge Moody highlighted that Dr. Regnerus, Dr. Hruz, and Dr. Lappert were all connected through an ADF seminar in Arizona meant to recruit witnesses for court cases like this one. Given the nature of their testimony and how they were recruited, the judge observed that the state experts were "testifying more from a religious doctrinal standpoint than from the perspective expected of experts.""
Not a single fact was found in the state's favor, and several major talking points were debunked.
16 notes
·
View notes
Text
Badanie Regnerusa nad dziećmi homoseksualistów i jego implikacje
W skrócie:
badanie Regnerusa nie mówi nic o wychowaniu dzieci przez pary homoseksualne, w szczególności przez pary w związkach partnerskich, czy pary, które zawarły ślub;
to co z wyników i wniosków Regnerusa zachowuje się, gdy dokonać odrzucenia rzeczy nieprawidłowych metodologicznie, świadczy, że wprowadzenie małżeństw osób tej samej płci jest pierwszym i podstawowym krokiem do poprawienia sytuacji dzieci z takich rodzin.
Kilka dni temu „Rzeczpospolita” opublikowała artykuł pod znamiennym tytułem: Homoseksualizm jest zaraźliwy. Co skłoniło jeden z czołowych tytułów prasowych do skorzystania z tandetnego, kretyńskiego wręcz nagłówka rodem z tabloidu? Tłumaczenie niesławnego artykułu Marka Regnerusa How different are the adult children of parents who have same-sex relationships? Findings from the New Family Structures Study, które ukazało się właśnie w kwartalniku „Fides et ratio”.
Problemów z pracą Regnerusa jest wiele, głównym zapewne publiczny odbiór wyników tych badań i użytek, jaki robi się z nich w politycznym dyskursie. Dobrze ukazuje to właśnie artykuł z „Rzepy”:
Średnio co trzecie dziecko, które wychowywane było przez pary homoseksualne, jest dziś homo- lub biseksualne. Takie wnioski płyną z raportu amerykańskiego badacza, prof. Marca Regnerusa z University of Texas w Austin, z 2012 r. (…) Przystępując do badań, profesor przygotował specjalną ankietę, którą rozesłano do ponad 15 000 respondentów w wieku 18–39 lat. Otrzymał prawie 3000 pełnych ankiet Amerykanów, z których wyodrębnił osiem grup wychowywanych przez różne typy rodzin – m.in. dorosłych, którzy wzrastali w pełnych heteroseksualnych rodzinach oraz wychowywanych przez matki lesbijki lub ojców gejów. Następnie podał je analizie pod kątem badania 40 wybranych zmiennych.
W rzeczywistości, co wyjaśnię dokładnie dalej, badanie Regnerusa w ogóle nie dotyczyło rodzicielstwa par jednopłciowych, było źle przeprowadzone od strony metodologicznej, oraz, jeśli ma być argumentem za czymkolwiek, to za zniesieniem dyskryminacji lesbijek i gejów w dostępie do instytucji małżeństwa.
Badanie Regnerusa
Omówienie badania Regnerusa rozdzielę na trzy części: przedstawienie wniosków, opis metod oraz krótką analizę krytyki, jaką Regnerus formułuje pod adresem innych badaczy.
Wnioski
Oddajmy głos samemu Regnerusowi:
As scholars of same-sex parenting aptly note, same-sex couples have and will continue to raise children. American courts are finding arguments against gay marriage decreasingly persuasive. This study is intended to neither undermine nor affirm any legal rights concerning such. The tenor of the last 10 years of academic discourse about gay and lesbian parents suggests that there is little to nothing about them that might be negatively associated with child development, and a variety of things that might be uniquely positive. The results of analyzing a rare large probability sample reported herein, however, document numerous, consistent differences among young adults who reported maternal lesbian behavior (and to a lesser extent, paternal gay behavior) prior to age 18. While previous studies suggest that children in planned GLB families seem to fare comparatively well, their actual representativeness among all GLB families in the US may be more modest than research based on convenience samples has presumed.
To rdzeń części artykułu, w której autor zamieścił konkluzje swojej pracy. Problem z badaniem Regnerusa widoczny jest od razu. W pierwszym zdaniu pisze o jednopłciowych parach wychowujących dzieci, niedwuznacznie wskazując obszar zainteresowań, którego w mniejszym lub większym stopniu miałyby tyczyć się jego badania. Zwraca nawet mimochodem uwagę, że (amerykańskie) sądy widzą coraz mniej argumentów dla utrzymania zakazów małżeństw jednopłciowych. Jednak już w trzecim zdaniu z rozpatrywanego tu fragmentu dokonuje asekuracji, notując, że jego wyniki w żaden sposób nie mogą się przekładać na argumenty za lub przeciw odbieraniu komukolwiek praw. Jest to co prawda niespójne z medialnymi wystąpieniami Regnerusa, ale potraktowane poważnie wskazuje, że reprezentacja tego badania w mediach, na przykład przez „Rzeczpospolitą” czy „Fides et ratio”, jest niezgodna z założeniami autora.
Ciekawsze z punktu widzenia metodologii rzeczy dzieją się chwilę później. Autor nawiązuje do innych badań nad rodzicielstwem par jednopłciowych, których wyniki wskazują, że rodzicielstwo takie nie wpływa negatywnie na rozwój dzieci. Stwierdza następnie, że wbrew tym poglądom jego wyniki pokazują, że dzieci, które w kwestionariuszu raportowały o homoseksualnych zachowaniach swoich rodziców, wypadają przy pomiarze niektórych wybranych przez badacza parametrów gorzej niż dzieci, które raportowały, że dorastały w nienaruszonej biologicznej rodzinie.
Co jest nie tak z tym wnioskiem? Przeskakując od jednego zdania do drugiego, Regnerus przechodzi od mówienia o dzieciach wychowywanych przez pary jednopłciowe do mówienia o dzieciach, które opisywały (nie wiadomo na ile adekwatnie) jakieś zachowania homoseksualne u któregoś ze swoich rodziców. A przecież to są dwie zupełnie różne rzeczy, jak pokażę w kolejnej części notki, poświęconej metodologii Regnerusa.
Metody
Regnerus dość precyzyjnie opisuje swoją metodologię. Osoby, które wypełniły kwestionariusz, zostały przez niego podzielone na następujące grupy:
IBF - Od urodzenia do 18 roku życia w nietkniętej rodzinie z biologicznym ojcem i matką.
LM - Matka wchodziła w relacje homoseksualne.
GF - Ojciec wchodził w relacje homoseksualne.
Adoptowani - Dzieci adoptowane.
Rozwiedzeni później - Dzieci rodziców, którzy rozwiedli się już po tym, jak dziecko skończyło 18 rok życia.
Rodzina przybrana - Sytuacja, w której tylko jeden rodzic jest biologicznym rodzicem dziecka.
Samotny rodzic - Dzieci wychowywane przez samotnego rodzica.
Inne - Dzieci o sytuacji rodzinnej nie mieszczącej się w żadnej ze wskazanych wyżej kategorii.
Co z dziećmi, które podpadały pod kryteria przynależności do więcej niż jednej z grup wyżej wskazanych? Regnerus nie ukrywa, że jego priorytetem była z jednej strony jednoznaczność, z drugiej – maksymalizacja grup, które go najbardziej interesowały (LF i GF). A więc na przykład dziecko wychowywane przez samotnego ojca-geja było klasyfikowane wyłącznie do grupy drugiej, czyli GF, ale nie do grupy dzieci rodziców samotnych…
Co z sytuacją, gdy dziecko miało oboje rodziców biologicznych utrzymujących homoseksualne relacje? Wtedy klasyfikowane było do grupy GF, bo, jak z rozbrajająca szczerością przyznał Regnerus, była ona najmniej liczna, więc chciał ją uczynić jak najliczniejszą i w sytuacjach spornych preferował zaliczenie badanych dzieci do tej grupy.
Owa dziwna praktyka sama w sobie jest dyskwalifikująca. Można argumentować, że Regnerus powinien albo utworzyć więcej bardziej adekwatnych grup, albo zgoła wyeliminować dyskusyjne przypadki. Ale zostawmy to, bo, mam nadzieję, widać już inny fundamentalny problem.
Wśród wymienionych grup jedynymi, które z definicji obejmowały dzieci wychowywane przez jakiekolwiek pary, były grupy pierwsza oraz czwarta. Wydaje mi się też, że takimi grupami mogły być grupy dzieci adoptowanych i rodziny przybrane. Jak powiedziałem, osobliwa procedura jednoznacznego klasyfikowania, niezbyt precyzyjnie opisana, nie daje pewności co do zastosowanego podziału.
Żadna z dwóch grup obejmujących dzieci rodziców homoseksualnych nie była grupą utworzoną z dzieci wychowywanych przez pary homoseksualne od urodzenia do 18 roku życia. Zaraz zobaczymy, jakie ma to konsekwencje dla oceny znaczenia odkryć Regnerusa dla palących obecnie kwestii społecznych, ale najpierw rozwiejemy pewną wątpliwość.
Może ktoś oponować, że nawet jeśli nie wszystkie dzieci z grupy z homoseksualnymi rodzicami (to jest rodzicami, którzy według wypowiedzi tych dzieci kiedykolwiek wchodzili w relacje homoseksualne) były wychowywane przez pary, to przynajmniej znaczna większość. Zobaczmy, co pisze o tym sam Regnerus:
The NFSS interviewed just under 3000 respondents, including 175 who reported their mother having had a same-sex romantic relationship and 73 who said the same about their father. (…)
The NFSS is not a longitudinal study, and therefore cannot attempt to broach questions of causation. It is a cross-sectional study, and collected data from respondents at only one point in time, when they were between the ages of 18 and 39. It does not evaluate the offspring of gay marriages, since the vast majority of its respon- dents came of age prior to the legalization of gay marriage in several states. (…)
While gay and lesbian Americans typically become parents today in four ways—through one partner’s previous participation in a heterosexual union, through adoption, in-vitro fertilization, or by a surrogate—the NFSS is more likely to be comprised of respondents from the first two of these arrangements than from the last two. Today’s children of gay men and lesbian women are more apt to be ‘‘planned’’ (that is, by using adoption, IVF, or surrogacy) than as little as 15–20 years ago, when such children were more typically the products of heterosexual unions.
Although the NFSS did not directly ask those respondents whose parent has had a same-sex romantic relationship about the manner of their own birth, a failed heterosexual union is clearly the modal method: just under half of such respondents reported that their biological parents were once married. This distinguishes the NFSS from numerous studies that have been entirely concerned with ‘‘planned’’ gay and lesbian families, like the NLLFS. (…)
Fifty-eight (58) percent of those whose biological mothers had a same-sex relationship also reported that their biological mother exited the respondent’s household at some point during their youth, and just under 14% of them reported spending time in the foster care system, indicating greaterthan-average household instability. Ancillary analyses of the NFSS suggests a likely ‘‘planned’’ lesbian origin of between 17% and 26% of such respondents, a range estimated from the share of such respondents who claimed that (1) their biological parents were never married or lived together, and that (2) they never lived with a parental opposite-sex partner or with their biological father. The share of respondents (whose fathers had a same-sex relationship) that likely came from ‘‘planned’’ gay families in the NFSS is under 1%.
Przełóżmy to na liczby. W innym miejscu Regnerus podaje dokładne liczebności grup LM (z matkami lesbijkami) i GF (z ojcami gejami), jest to odpowiednio 163 i 73. Rozumiem, że under 1% z 73 to po prostu jedno przebadane dziecko, które było faktycznie planowanym dzieckiem wychowanym w gejowskim związku. Jeśli przyjmiemy najbardziej życzliwy szacunek, to jest 26% dla grupy LM, da nam to 42 dzieci wychowywanych w planowany sposób przez pary lesbijskie. Tak więc na łączną liczbę 236 dzieci z rodzicami wchodzącymi w relacje homoseksualne tylko 43 (18%) to były planowane dzieci par homoseksualnych.
Nawet nie jedno na pięć. Co więcej, grupa ta nie była lepiej scharakteryzowana, nie wskazano na przykład, ile z tych planowanych dzieci faktycznie wychowywało się w okresie 0–18 lat w stabilnym związku. Czemu to ważne? Bo oto, co jest sednem badania Regnerusa: porównywanie siedmiu z tych grup z grupą IBF, czyli starannie wyselekcjonowaną grupą dzieci, których heteroseksualni rodzice byli ze sobą nieprzerwanie w związku od momentu urodzenia dziecka do momentu wykonania badania.
Regnerus nigdzie w swoim badaniu nie porównuje dzieci wychowywanych przez pary jednopłciowe z dziećmi wychowywanymi przez pary dwupłciowe. Populacja dzieci homoseksualistów, jak przyznaje sam autor w jednym z zacytowanych fragmentów, w ponad połowie składała się z dzieci z nieudanych związków między osobą przeciwnej płci. Zaś 14% tych dzieci miało za sobą jakiś epizod w domu dziecka.
Autor tej pracy odkrył zdumiewającą prawdę, że patologiczne warunki dorastania skutkują patologiami wychowawczymi. Ponadto tak dobrał (patologiczne) grupy badane, by wyraźną mniejszością jednej z nich były dzieci par homoseksualnych (nie wiadomo dokładnie ile, ale mniej niż 1/5). Z kolei dzieci heteroseksualistów używane jako grupa kontrolna były dobrane bardzo wybiórczo. Wystarczyło na przykład, że rodzice tych dzieci rozwiedli się po tym, jak dzieci uzyskały pełnoletniość, a już takie dziecko usuwane było z grupy kontrolnej.
Takie to porównanie rodzicielstwa hetero- i homoseksualnego: z grupy hetero celowo usunięto wszystkie czynniki mogące zaburzać rozwój dzieci, do grupy homo wliczono tak wiele dzieci w rzeczywistości nie wychowywanych przez pary homo (przypomnijmy, połowa to dzieci ze związków różnopłciowych!), za to charakteryzujących się patologiami rodzinnymi, że Regnerusowi, po takim zdefiniowaniu odpowiednich grup faktycznie udało się wykazać negatywny wpływ rodzicielstwa homoseksualnego.
Choć w swojej pracy stara się sprytnie lawirować, to ideologiczna motywacja oraz niezbyt dobrze skrywana zachęta dla takich nadinterpretacji jak w Rzeczpospolitej co rusz wyłażą na wierzch w jego wywodach. Widać to wyraźnie w momencie, gdy Regnerus odnosi się do badań faktycznie poświęconych rodzicielstwu par jednopłciowych.
Krytyczny Regnerus
Najpierw zobaczmy, co Regnerus ma do powiedzenia na temat badań traktujących o skutkach wychowywania prez pary jednopłciowe:
In their 2001 American Sociological Review article reviewing findings on sexual orientation and parenting, however, sociologists Judith Stacey and Tim Biblarz began noting that while there are some differences in outcomes between children in same-sex and heterosexual unions, there were not as many as family sociologists might expect, and differences need not necessarily be perceived as deficits. Since that time the conventional wisdom emerging from comparative studies of same-sex parenting is that there are very few differences of note in the child outcomes of gay and lesbian parents. Moreover, a variety of possible advantages of having a lesbian couple as parents have emerged in recent studies. The scholarly discourse concerning gay and lesbian parenting, then, has increasingly posed a challenge to previous assumptions about the supposed benefits of being raised in biologically-intact, two-parent heterosexual households.
Regenrus ma w istocie cały rozdział pracy poświęcony ograniczeniom metodologicznym poprzednich badań. Co w nim zdumiewające, to rodzaj zarzutów, jakie wysuwa:
One notable example of this is the National Longitudinal Lesbian Family Study, (…). The NLLFS employs a convenience sample, recruited entirely by self-selection from announcements posted ‘‘at lesbian events, in women’s bookstores, and in lesbian newspapers’’ in Boston, Washington, and San Francisco. (…) All such samples are biased, often in unknown ways.
Jego zarzut częściowo jest zasadny. Większość badań nad rodzicielstwem jednopłciowym opiera się na niewielkich, wybiórczych próbkach. Problem leży gdzie indziej. Oto Regnerus kontynuuje swój wywód:
To compound the problem, results from nonprobability samples—from which meaningful statistics cannot be generated— are regularly compared with population-level samples of heterosexual parents, which no doubt are comprised of a blend of higher and lower quality parents. For example, Gartrell et al. (2011a,b) inquired about the sexual orientation and behavior of adolescents by comparing data from the National Survey of Family Growth (NSFG) with those in the snowball sample of youth in the NLLFS. Comparing a population-based sample (the NSFG) to a select sample of youth from same-sex parents does not provide the statistical confidence demanded of good social science.
Regnerus czyni innym badaniom zarzut z tego, że starannie wybraną nielosową grupę rodziców tworzących pary jednopłciowe porównuje do losowej próbki rodziców heteroseksualnych. Abstrahując od tego, że zarzut ten jest niesłuszny (większość badań rodzicielstwa jednopłciowego nie popełnia tego błędu), zdumiewa, że Regnerus nie widzi problemu w tym, że w swojej własnej pracy popełnił właśnie ten błąd, tylko w drugą stronę: starannie dobraną grupę heteroseksualnych, stabilnych związków traktuje jako kontrolę dla heterogenicznych rodzin, których jedyną cechą wspólną jest to, że co najmniej jeden z rodziców wykazywał jakieś relacje homoseksualne – w opinii własnego dziecka, wydanej wiele lat później.
Regnerus co rusz przedstawia losowość próbki w swoim badaniu jako wielką jego zaletę. Problem w tym, że ta losowa próbka została poddana bardzo nielosowemu przetworzeniu, czyli podziałowi na opisane grupy. Po tym podziale jej losowy charakter znika. Jeśli w jednej przegródce są wszelkie formy życia rodzinnego, którego jedyną cechą wspólną jest (domniemany, bo przecie jedynie raportowany przez dzieci) homoseksualizm jednego z rodziców, a w drugiej świadomie przesiane rodziny, które odpowiadają wyidealizowanemu obrazowi, to nie można pisać później, że się dokonuje badań na losowych próbach.
Regnerus pisze, że porównuje wpływy wychowania w rodzinach z rodzicami o orientacji homoseksualnej do wychowania w rodzinach z rodzicami hetero. Po czym usuwa z rzekomej grupy kontrolnej hetero wszystkie te aberracje i zaburzenia, które z jakichś powodów zostawia w grupie homo. By sparafrazować jego własne słowa: comparing a population-based sample to a select sample of youth from different-sex parents does not provide the statistical confidence demanded of good social science.
Krytyka pracy Regnerusa
Debra Umberson
Badanie Regnerusa spotkało się z dość, oględnie mówiąc, oschłym przyjęciem. Debra Umberson, zawodowa koleżanka Regnerusa z jego własnej uczelni oraz redaktorka naczelna pisma Journal of Health and Social Behavior, napisała o jego badaniu:
His definition of children raised by lesbian mothers and gay fathers is incredibly broad – anyone whose biological or adopted mother or father had a same-sex relationship that the respondent knew about by age 18. (…)
On the other hand, to be included in the “heterosexual married family” category, respondents had to have parents who were continuously married from the time of their birth to the time of the survey! (…)
By casting his net so widely for children of supposedly gay and lesbian parents, and so narrowly for the children of heterosexual couples, Regnerus practically guaranteed that his study would find that those with so-called gay and lesbian parents would fare worse than those with so-called heterosexual parents.
Krótko mówiąc, jej zarzuty pokrywają się z tym, co pisałem wcześniej. Regnerus dokonał porównania nie między dziećmi heteroseksualistów i dziećmi homoseksualistów, tylko między starannie i świadomie wybraną grupą dzieci o idealnych warunkach rozwojowych oraz świadomie i starannie wybraną grupą dzieci z możliwie licznymi problemami rodzinnymi, które przy okazji być może miały też (prawie zawsze jednego) rodzica o homoseksualnej orientacji.
Intrygujące, że sam autor przyznawał w wywiadach, że jego badanie miało mało wspólnego z dziećmi wychowywanymi przez pary homoseksualne (nie mówiąc o związkach partnerskich czy małżeństwach), ale jednak w mediach wciąż funkcjonuje mem, że porównywał wychowanie w rodzinach tworzonych przez rodziców hetero- i homoseksualnych.
Perrin, Cohen i Caren
Z kolei trzech autorów (Andrew Perrin, Philip Cohen, Neal Caren) dokonało dość druzgoczącej krytyki w artykule Responding to the Regnerus study w piśmie Journal of Gay & Lesbian Mental Health. Zwrócili oni uwagę na wewnętrzną niespójność wielu wywodów Regnerusa. Na przykład twierdził on, że jego badanie dostarczało jedynie korelacji i nie miało charakteru wyjaśnienia przyczynowego. Ale jednocześnie, przy grupowaniu respondentów w grupy, gdy dane dziecko przypadało do kilku grup, wśród których znajdowała się grupa obejmująca rodziców homoseksualnych, było zawsze klasyfikowane jako dziecko LM lub GF. To implicite zakłada, że orientacja rodziców jest istotnie ważniejszym czynnikiem od innych, a więc, czy autor się do tego przyznaje czy nie, przyczynowo gra większą rolę. Od siebie dodam, że to wskazuje, że logika wywodu zawarta w koncepcji badania i interpretacji wyników skręca w kierunku błędnego koła.
Perrin i jego współpracownicy poświęcili też sporo miejsca głównej wadzie całego badania, czyli osobliwej konceptualizacji homorodzicielstwa:
The single biggest weakness of the article is the conceptual definition of same-sex parents, as a large proportion of these parents was certainly not raising children in a same-sex household. Indeed, just over half (52%) of respondents who responded that their mothers had had a lesbian relationship had ever lived in the same household with both the mother and her lesbian partner, and 60% of these did so for two years or less. Thus the conceptual definition is certainly invalid, since the group of people catego- rized as LM or GF simply does not match the question of theoretical interest: those who were actually raised in same-sex-parent families.
Zwracają także uwagę na błędy statystyczne i niejasności metodologiczne (na przykład radzenie sobie z brakującymi danymi lub z tymi ankietami, których treść wyraźnie wskazywała, że respondenci nie pisali prawdy). Co znaczące, podkreślają, że kontaktowali się w tej sprawie z Regnerusem, ale odmówił on wyjaśnień. Na koniec krytykują także próbę wyjaśnienia, co jest przyczyną wskazanych różnic, jaką dał Regnerus. Zwracają uwagę, że jest ona sprzeczna z wynikami dotyczącymi innych wyróżnionych przez niego grup.
Amicus brief Amerykańskiego Towarzystwa Socjologicznego
Jednym z interesujących przykładów, gdy przedstawiciele środowiska naukowego wypowiedzieli się o badaniu Regnerusa, była opinia wydana dla Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych Ameryki przez Amerykańskie Towarzystwo Socjologiczne (ASA, American Sociological Association).
Jest to tekst wart przeczytania, gdyż jako opinia dla sądu jest z jednej strony precyzyjny, z drugiej napisany z pełną świadomością, że adresatem są ignoranci w dziedzinie badań socjologicznych. Gdyby się wam jednak nie chciało, to zarzuty tam przedstawione można podsumować następująco:
Badanie nie dotyczyło dzieci wychowywanych przez pary jednopłciowe.
Grupa kontrolna była celowo dobrana w sposób, który uniemożliwia traktowania jej jako wyznacznika wychowania przez pary heteroseksualne.
Wśród grupy dzieci rzekomo wychowywanych przez pary jednopłciowe większość nie była wcale dziećmi wychowywanymi przez pary jednopłciowe.
Metoda określenia, którzy rodzice byli homoseksualni, nie spełniała żadnych kryteriów metodologicznych stosowanych w naukach społecznych (opierała się na opisie dzieci wiele lat później).
Cechy badane przez Regnerusa w znaczącej większości nie były wyznacznikami efektów wychowania w okresie dzieciństwa.
Opinia ta, co ważne, nie była wydana przez psychologów, tylko przez socjologów i skupiała się na metodologicznej nędzy badania Regnerusa. Padało w niej także dość istotne zdanie, które powinno być oczywiste na gruncie socjologicznych implikacji wyników badań Regnerusa (zinterpretowanych z wzięciem poprawki na błędy metodologiczne):
If any conclusion can be reached from Regnerus’s study, it is that family stability is predictive of child wellbeing.
Polityczne implikacje badania Regnerusa
Przyczyną, że w „Rzeczpospolitej” ukazał się artykuł o zarazie homoseksualizmu, było tłumaczenie pracy Regnerusa w kwartalniku „Fides et ratio”. Oprócz tłumaczenia samego tekstu ukazał się tam komentarz autorstwa Andrzeja Margasińskiego. Niemal na samym początku Margasiński zauważa:
Wystąpienia Regnerusa i Marksa zakwestionowały dotychczasowy porządek sprowadzający się do twierdzenia, jakoby pomiędzy dziećmi wzrastającymi w normalnych nienaruszonych biologicznie rodzinach a dziećmi wychowywanymi przez pary homoseksualne „nie było różnic”.
Abstrahując od dość żenującego określenia normalne rodziny, użytego w sposób patologizujący i poniżający wszystkie formy życia rodzinnego odmienne od absolutnie nienaruszonego małżeństwa kobiety i mężczyzny, badania Regnerusa są skażone fundamentalnymi błędami metodologicznym. Takoż wniosek Margasińskiego o ich poznawczej roli jest nieuprawniony, sugeruje też, że reszta wywodów w komentarzu ma mniej wspólnego z poszukiwaniem prawdy, więcej z ideologią (zapewne nieprzypadkowo związaną z fides w tytule kwartalnika).
Margasiński stara się przedstawiać dzieje badań nad różnymi formami życia rodzinnego jako dzieje zideologizowanej pseudonauki, posłusznej politpoprawnym postulatom wpływowych (pewnie wiecie jakich) lobby:
To krytyka w odniesieniu do decyzji zarządu APA blokującej możliwości dyskusji o zmianie orientacji seksualnej i przedstawiania stanowiska NARTH na łamach biuletynów APA. Cummings i O’Donohue (2005) zarzucają APA uleganie grupowym interesom, podporządkowanie się ideologii politycznej poprawności, tematy tabu w badaniach, wyrugowanie religii z doradztwa psychologicznego, aktywne przeciwdziałanie terapii reorientacyjnej, podczas gdy w stosunku do innych, kontrowersyjnych form terapii Towarzystwo pozostaje bierne i nie zabiera stanowiska (np. w odniesieniu do rebirthingu).
Oczywiście można by uznać za kuriozalne oburzanie się na wyrugowanie religii z dopuszczalnych form poradnictwa psychologicznego, ale bardziej zastanawiające jest manipulowanie, że APA atakuje tylko motywowane religijnie pseudoterapie, a nie inne kontrowersyjne formy, na przykład rebirthing pozostawiając w spokoju.
W istocie ta pseudonaukowa forma terapii doczekała się (negatywnie ją oceniających) wystąpień ze strony większości towarzystw skupiających profesjonalistów związanych z psychologią czy rozwojem dzieci. Czemu służy owo mitotwórstwo Margasińskiego, sugerującego, że tylko pseudonaukowcy od leczenia homoseksualizmu spotykają się z ostracyzmem środowiska? Nietrudno się domyślić, próbie dyskredytacji naukowców, którzy w swej pracy nie kierują się nakazami homofobicznej, religijnej ideologii.
O samym raporcie Regnerusa Margasiński pisze:
Warto jednak podkreślić metodologię amerykańskiego socjologa - może ona stanowić wręcz wzorcową ilustrację klasycznych badań przesiewowych.
Jest to, jak widzieliśmy wcześniej, zupełna brednia, bo akurat od strony metodologicznej raport Regnerusa jest skażony wieloma podstawowymi błędami. Co więcej, Margasiński nie rozumie, lub udaje, że nie rozumie, że badanie Regnerusa w ogóle nie dotyczy dzieci wychowywanych przez pary homoseksualne, a jedyne, co mierzy, choć i pod tym względem jest źle zaprojektowane, to wpływ stabilności środowiska rodzinnego:
Krytyka ta wydaje się nietrafiona z dwóch powodów: nie można stabilności rodzinnej wykluczać z opisu rodziny i „odcinać” ją jako kryterium oceny par homoseksualnych. Ogólnie biorąc to trudna kwestia dla badaczy, problemem jest zdefiniowanie stabilności jako takiej i jej pomiar.
Czyli dla Margasińskiego nie stanowi problemu, że heteroseksualne rodziny używane jako kontrola były w rzeczywistości starannie zbudowanymi konstruktami, tak zaprojektowanymi, by z definicji stanowić niedościgniony wzorzec stabilności, zaś homoseksualne rodziny w zdecydowanej większości nie były nawet homoseksualnymi rodzinami. Rzeczywiście, można brać pod uwagę stabilność rodziny, ale jeśli się rzekomo porównuje rodziny hetero- i homoseksualne, to nie powinno się tak konstruować grupy heteroseksualnej, by obejmowała tylko stabilne związki, a homoseksualnej tak, że obejmuje w istocie nawet niektóre niestabilne i patologiczne związki heteroseksualne.
Margasiński o tym milczy. Czemu? Być może ponieważ nie pasuje mu to do jego politycznej agitki, która z beznadziejnego badania próbuje tworzyć racjonalny argument za utrzymaniem dyskryminacji pewnych znienawidzonych przez katolickiego ideologa grup?
Badanie Regnerusa, które dowodzi niezbyt odkrywczej tezy, że rodziny niestabilne stanowią gorsze środowisko rozwoju dla dzieci niż rodziny stabilne, rzeczywiście może, jeśli ktoś bardzo tego chce, stanowić jakiś argument w debacie o małżeństwach jednopłciowych.
Jego wyniki dość wyraźnie wskazują, że jeśli komuś zależy na dobru dzieci, powinien ze wszystkich sił walczyć o legalizację małżeństw jednopłciowych, co zwiększy liczbę dzieci, dla których dostępne będą stabilne, prawnie chronione formy życia rodzinnego. Z jakiegoś powodu tej oczywistej prawdy ani w badaniu Regnerusa, ani w prawicowych komentarzach do niego, na przykład w „Rzeczpospolitej” czy „Fides et ratio”, nie znajdziemy. Taka to i troska zideologizowanej prawicy o naukę wolną od politycznej poprawności oraz dobro dzieci – bardzo wybiórcza.
Możesz śledzić autora bloga na Twitterze.
Fotografia tytułowa: Caitlin Childs, użyte i udostępnione na licencji CC BY-SA 2.0.
Ważne linki:
https://www.rp.pl/artykul/1083302-Homoseksualizm-jest-zarazliwy.html
https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0049089X12000610
https://www.asanet.org/sites/default/files/savvy/documents/ASA/pdfs/12-144_307_Amicus_%20(C_%20Gottlieb)_ASA_Same-Sex_Marriage.pdf
Oryginał:https://slwstr.net/blog/2014/1/31/regnerus-fail
0 notes
Text
The world’s largest dataset on patients who have undergone sex-reassignment procedures reveals that these procedures do not bring mental health benefits. But that’s not what the authors originally claimed. Or what the media touted.
In October 2019, the American Journal of Psychiatry published a paper titled, “Reduction in Mental Health Treatment Utilization Among Transgender Individuals After Gender-Affirming Surgeries: A Total Population Study.” As the title suggests, the paper claimed that after having had sex-reassignment surgeries, a patient was less likely to need mental health treatment.
Well, over the weekend, the editors of the journal and the authors of the paper issued a correction. In the words of the authors, “the results demonstrated no advantage of surgery in relation to subsequent mood or anxiety disorder-related health care visits or prescriptions or hospitalizations following suicide attempts".
So, the bottom line: The largest dataset on sex-reassignment procedures—both hormonal and surgical—reveals that such procedures do not bring the promised mental health benefits.
In fact, in their correction to the original study, the authors point out that on one score—treatment for anxiety disorders—patients who had sex-reassignment surgeries did worse than those who did not:
individuals diagnosed with gender incongruence who had received gender-affirming surgery were more likely to be treated for anxiety disorders compared with individuals diagnosed with gender incongruence who had not received gender-affirming surgery.
You would think patients suffering from gender dysphoria would want to know that.
One of the first scholars to raise questions about the original study was Mark Regnerus, a professor of sociology at the University of Texas at Austin.
Regnerus praised the study for having such a robust dataset. But he pointed out oddities in the way the authors presented the results to the public, and which results the media touted.
For example, Regnerus highlighted that “the study found no mental health benefits for hormonal interventions in this population.”
He also pointed out that in a dataset of 9.7 million people, the results of the original analysis the authors put forward hinged on the outcomes of just three people.
Furthermore, Regnerus noted how small the impact of any given surgery was, that a clinic would need to perform 49 surgeries before they could expect a patient to benefit—hence the plural in the original paper’s title: surgeries.
Given all of these concerns, why the media celebration of the study? Why the “consensus” among the medical elite that transitioning benefits patients? Why the claim that it’s the only acceptable treatment?
It shouldn’t surprise us that the results of this most recent study—and its correction—show that hormonal and surgical transition procedures don’t bring the promised benefits. Even the Obama administration admitted that the best studies do not report improvement after reassignment surgery.
In August 2016, the Centers for Medicare and Medicaid wrote that “the four best designed and conducted studies that assessed quality of life before and after surgery using validated (albeit non-specific) psychometric studies did not demonstrate clinically significant changes or differences in psychometric test results after GRS [gender reassignment surgery].”
What does that mean? A population of patients is suffering so much that these patients would submit to amputations and other radical surgeries, and the best research the Obama administration could find suggests that these surgeries bring them no meaningful improvements in their quality of life.
And sadly, in a discussion of the then-largest and most robust study on sex reassignment, the Centers for Medicare and Medicaid Services pointed out: “The study identified increased mortality and psychiatric hospitalization compared to the matched controls. The mortality was primarily due to completed suicides (19.1-fold greater than in control Swedes).”
These results are tragic. And they directly contradict the most popular media narratives, as well as many of the snapshot studies that do not track people over time. Indeed, the Obama administration noted that “mortality from this patient population did not become apparent until after 10 years.”
So when the media tout studies that track outcomes only for a few years, and claim that reassignment is a stunning success, there are good grounds for skepticism. Indeed, it will be interesting to see which media outlets report on this past weekend’s correction—and the true results of the study.
Right now, parents are being told that they need to put their children on the prescribed puberty-blocking drugs, Cross X hormones, etc. That is entirely an experimental treatment protocol. What the science is showing is that hormonal-surgical transition doesn't provide the promised wholeness and happiness patients are seeking. So what we need to do is find ways to help patients feel comfortable in their own bodies. We need to be respectful. We need to be compassionate. We also need to be truthful. And so, we need to be helping patients who feel uncomfortable in their bodies to once again feel comfortable in their bodies. But not to radically transform their bodies, because that does not bring the lasting wholeness and happiness that they seek.
546 notes
·
View notes
Photo
Two studies released Sunday may act like brakes on popular social-science assertions that gay parents are the same as — or maybe better than — married, mother-father parents.
“The empirical claim that no notable differences exist must go,” Mark Regnerus, a sociology professor at the University of Texas at Austin, said in his study in Social Science Research.
Using a new, “gold standard” data set of nearly 3,000 randomly selected American young adults, Mr. Regnerus looked at their lives on 40 measures of social, emotional and relationship outcomes.
He found that, when compared with adults raised in married, mother-father families, adults raised by lesbian mothers had negative outcomes in 24 of 40 categories, while adults raised by gay fathers had negative outcomes in 19 categories.
Findings such as these do not support claims that there are “no differences” between gay parenting and heterosexual, married parents, said Mr. Regnerus, who helped develop the New Family Structures Study at the university.
Instead, “children appear most apt to succeed well as adults when they spend their entire childhood with their married mother and father, and especially when the parents remain married to the present day,” he wrote.
Mr. Regnerus‘ study of 2,988 persons ages 18 to 39 — including 175 adults raised by lesbian mothers and 73 adults raised by gay fathers — marks the first research from the new dataset, which initially included some 15,000 persons.
The second study, also in Social Science Research, takes a critical look at the basis of an oft-cited American Psychological Association (APA) report on gay parenting.
The APA brief says, “Not a single study has found children of lesbian or gay parents to be disadvantaged in any significant respect relative to children of heterosexual parents,” said Loren Marks, associate professor at the School of Human Ecology at Louisiana State University.
However, after looking at the 59 studies that undergird this assertion, “the jury is still out,” Mr. Marks said. “The lack of high-quality data leaves the most significant questions [about gay parenting] unaddressed and unanswered.”
Problems with the APA-cited studies were their tiny size; dependence on wealthy, white, well-educated lesbian mothers; and a failure to examine common outcomes for children, such as their education, employment and risks for poverty, criminality, early childbearing, substance abuse and suicide. Instead, the APA studies often looked at children’s gender-role behaviors, emotional functioning and sexual identity.
#american psychological association#same-sex marriage#parenting#lgbtq#human ecology#social science research
1 note
·
View note
Text
WHAT MEN REALLY WANT IN A RELATIONSHIP
WHAT MEN REALLY WANT IN A RELATIONSHIP
One would ask, what do men want in a relationship? Oh yeah SEX. That’s true men want sex in a relationship but so do women. But, as it turns out (surprise, surprise) … studies indicate that men want sex more than women do, as sociologist Mark Regnerus notes in a new article for slate.
He goes on to discuss perhaps the most stark study to examine the question of who wants sex more, in which…
View On WordPress
1 note
·
View note
Photo
Same-Sex Parenting: The Child Maltreatment No One Mentions
Recently, Utah found it necessary to put a law into effect that allows “free-range parenting.” That is, parents are free to make the judgment that their children are, say, free to walk to the local park by themselves or to bike a couple of blocks away from home without child protective services showing up at their door or, worse, the police coming to arrest them for child neglect. That a law had to be passed to uphold parental authority about such things shows how outrageous the ruling perspectives on child abuse and neglect have become in recent decades, where the state is prepared to second-guess parents left and right and to routinely treat all kinds of innocent parental actions as child maltreatment.
It’s no surprise that in recent years, according to Department of HHS statistics, that upwards of 80 percent of reports of child abuse and neglect are unfounded. It’s interesting that while self-styled child advocates, their academic allies, and the sprawling child protective system (CPS) are so ready to find child maltreatment inside almost every family’s front door, they are silent about the harms to children from being brought up by same-sex (male homosexual or, more typically, lesbian) couples. Almost intuitively, the average person would think this to be a recipe for serious, perhaps life-altering, problems for such children. The research now coming out suggests that the average person’s instincts are indeed correct—even though the mainstream academic social science and related professional organizations, which long ago became apologists if not mouthpieces for the homosexualist movement, ignore or try to discredit or even suppress it.
Many are aware of University of Texas sociologist Dr. Mark Regnerus’s studies several years ago which indicated—he was careful to avoid sweeping conclusions — that, among other things, children reared in homes headed by same-sex parents were “more likely” to: have poor educational attainment, cohabit when they became adults, be sexually molested, have sexually transmitted diseases, smoke tobacco and marijuana, be on public assistance as adults, be in mental health counseling or therapy and suffer from depression, and get into trouble with the law. Regnerus’s careful research, not unexpectedly, was met by denunciation from mainstream social scientists, who claimed his research was flawed without even seriously examining his data. The peer-reviewed professional journal that published the results of his studies was attacked, and the charge made that its review procedure was flawed. He was even subjected to a “scientific misconduct” investigation by his university, which ultimately exonerated him.
The attack on Regnerus occurred simply because of the overwhelming pro-homosexualist bias of mainstream social science and the efforts of homosexualist organizations against him.
The research of Fr. D. Paul Sullins, Ph.D., an emeritus professor of sociology at The Catholic University of America who has been connected with the Marriage and Religion Research Institute at CUA and now the Ruth Institute, has confirmed and expanded on Regnerus’s earlier findings. I have known Fr. Sullins for many years, as he has been a fellow board member of the Society of Catholic Social Scientists and is also the organization’s chaplain. He was one of the Episcopal clergy who converted to Catholicism and under the special provision put in place by Pope John Paul II was ordained to the priesthood. Like Regnerus, he’s a careful and ethical researcher who aims for what social science scholarship is supposed to be about: discerning the truth.
Fr. Sullins has convincingly shown that it is the research of the mainstream social scientists who have sought to deny the harm of same-sex parenting that is flawed. Not only have the sample of people they studied been too small to truly examine the question, but they have studied only what he calls “conveniently available or selected groups of participants, usually parents recruited from homophile sources.” The result was a “strong bias toward positive findings.” At the same time, their writing has refused to address the contrary findings. These have been either “dismissed in footnotes on specious grounds or, more commonly, simply ignored.” Among the studies that they have ignored which showed “substantially higher rates of problems or functional deficiencies among children with same-sex parents,” Sullins tells us, have been those relying on “large statistically representative” samples from the Centers for Disease Control and the University of North Carolina’s National Longitudinal Survey of Adolescent Health.
Sullins’s own research has shown the following. In comparison to children with opposite-sex parents, children in the care of same-sex couples, were: almost twice as likely to have a developmental disability; almost twice as likely to have had medical treatment for an emotional problem and three times as likely to have had medicine prescribed for a psychological condition in the past year before the study; ten times more likely to have been sexually touched by a parent or other adult and four times more likely to have been forced to have sex against their will; less likely, when reaching adolescence, to have romantic relationships or to see themselves in a future relationship involving pregnancy or marriage (which suggests that their situation influences them away from relationships with the opposite sex); twice as likely, when becoming adults, to suffer from depression and four times as likely to consider suicide; more likely to use tobacco and marijuana and to have been arrested and then pled guilty of a crime; and three times more likely to be unemployed, receiving public assistance, or if later married to have had adulterous relationships. By the time women who had grown up in same-sex headed households reached age thirty, they were only half as likely to be married or in a relationship lasting three or more years and only a third as likely to have ever been pregnant.
In his writing, Sullins also speaks about much earlier studies — before even Regnerus’s — which showed the harms of same-sex parenting and were also ignored by mainstream social science. He mentions Paul Cameron’s studies, which — confirmed by Sullins later — showed that children with same-sex parents were more likely to be sexually molested. Their households were also more likely to witness domestic violence and, unsurprisingly, the children were more likely to become homosexual themselves. If the harm-deniers could dismiss Cameron because he heads the Family Research Institute, which is concerned about issues that threaten the family as traditionally understood, they would be more hard-pressed to reject Sotirios Sarantakos. Sarantakos is a noted Australian sociologist and authority on research design and methods. Studying elementary school children, he found that those from same-sex led households suffered considerable educational and social deficiencies.
Like Regnerus, Sullins is careful to avoid sweeping or unsubstantiated conclusions. He says that as in other situations where there is not an intact family with two married opposite-sex parents — as when there is a divorce or cohabitation—“most children still turn out all right.” Nevertheless, the “primary harm” to children from same-sex parenting, as suggested by the research findings noted, is “developmental” — with consequences not apparent until at least early adulthood. He concludes that while we don’t yet know enough, it’s certain that “the idea of ‘no differences’ is clearly false.” Sullins’s cautious conclusions didn’t stop the mainstream social science organizations from making false claims that he had used faulty research methods and — as with Regnerus — the journals that he published his findings in had slipshod review procedures. In fact, Sullins published them in international medical journals, where he knew the standards for review are more rigorous than in mainline U.S. social science journals—but also where genuine objectivity, as opposed to ideology, still rules. An article in Mercator.Net about Sullins’s work explains the air-tightness of his research methods and also notes that the mainline social science journals have been strikingly silent about the review procedures used for the harm-denial articles they routinely run.
Even if further research makes the harm of same-sex parenting indisputable — which, to this social scientist, is virtually so already — don’t expect mainstream social science to accept it. Ideology has long-since replaced true scholarship there — they are blind followers masquerading as independent thinkers at the cutting edge. Also, don’t expect the CPS to start thinking that the damage caused to children by same-sex parenting — and certainly not the whole notion of same-sex parenting itself — qualifies as child maltreatment. The CPS’s leaders and operatives are formed by and most accept without much question the perspectives of mainstream social science — including its ideologically grounded biases. Most are trained in the social work field and where its mainstream was seen a few years ago when a cadre of homosexual alumni from my university pressured it to delete homosexuality from a list of behaviors to be studied in a course on deviant behavior by contacting the secular social work accrediting agency, which they knew would agree with them. Besides, the CPS is too busy persecuting parents for innocent, commonsensical, traditional parenting practices — routinely treating such things as simple spanking as child abuse and free-range parenting as neglect — to be concerned about the problems Regnerus, Sullins, and the others have identified.
BY: STEPHEN M. KRASON
From: www.pamphletstoinspire.com
2 notes
·
View notes
Text
A Calling, Not a Right
A Calling, Not a Right
Christian sociologist Mark Regnerus has written that the institution of marriage is under “severe strain.” A significant reason, according to his research, is that young adults simply misunderstand marriage, seeing it as a “capstone” to success rather than what it really is, a “foundation” for a flourishing society and a good life. The implication for young adults is an idea, that for one to be…
View On WordPress
0 notes
Text
Soziologe kritisiert Geschlechtsumwandlungen bei Kindern
Der US-Soziologe Mark Regnerus warnt in einem Vortrag zum Thema Geschlechtsidentität in der Wissenschaft vor Geschlechtsumwandlungen bei Kindern und jungen Erwachsenen.
https://ift.tt/rCeGFRO
0 notes
Text
Soziologe kritisiert Geschlechtsumwandlungen bei Kindern
Der US-Soziologe Mark Regnerus warnt in einem Vortrag zum Thema Geschlechtsidentität in der Wissenschaft vor Geschlechtsumwandlungen bei Kindern und jungen Erwachsenen. https://www.die-tagespost.de/leben/familie/soziologe-kritisiert-geschlechtsumwandlungen-bei-kindern-art-228778
0 notes
Quote
In the domain of sex and relationships men will act as nobly as women collectively demand.
Mark Regnerus
0 notes
Link
chi si occupa anche solo per curiosità degli studi gender sa quanto Regnerus sia stato contestato per i suoi studi in passato. Le sue interviste fatte ad adulti emarginati (nelle carceri, nelle comunità ecc..) sono state rigettate perché non conformi ai dettami del metodo di rilevamento (no interviste dirette, no piccoli numeri- decidendo il metodo stesso quando sono “piccoli” e quando no-.
Insomma, se il metodo dice che piove sull’Italia, chi dicesse che a Bologna c’è il sole, non dovrebbe essere ascoltato perché Bologna è una piccola parte dell’Italia..ragionano così.
0 notes
Link
What’s the connection between sex and the sacred? They are two elements of life that many people think are far apart, or even in tension, but perhaps the reality is somewhat different.
0 notes
Photo
How anti-gay researcher Mark Regnerus is duping liberal media on ‘Cheap Sex’ - Read More: http://ift.tt/2Cl64Ky
1 note
·
View note
Note
Please help. My history teacher is annoying and I think she’s trying to suggest that same sex couples are bad for education by flaunting statistics about the dropout rate of children raised by same sex couples and the only response I can think of is that the argument assumes high school is important and I’m suffering please make me feel better
presumably he’s going off of the Douglas W. Allen study? it’s a trash study, here’s a couple links debunking it:
https://www.skepticink.com/humanisticas/2013/10/14/no-children-of-same-sex-parents-do-not-have-lower-graduation-rates/
https://familyinequality.wordpress.com/2013/10/11/the-douglas-allen-study-of-canadian-children-of-gaylesbian-parents-is-worthless/
also, Douglas W. Allen is bitterly anti-LGBT and has stated that he believes gay people will go to hell: https://en.wikipedia.org/wiki/Douglas_W._Allen so basically the study is a sham created by a bigoted liar.
now, it’s not the first time someone has attempted a sham study in this vein- Mark Regnerus made a similarly ideologically motivated farce study, which has similarly been widely debunked:
http://www.chronicle.com/blogs/percolator/controversial-gay-parenting-study-is-severely-flawed-journals-audit-finds/30255
http://articles.latimes.com/2012/jun/13/opinion/la-oe-frank-same-sex-regnerus-family-20120613
http://www.patheos.com/blogs/dispatches/2015/05/08/the-regnerus-study-debunked-yet-again/
https://www.washingtonpost.com/news/volokh-conspiracy/wp/2015/05/10/new-criticism-of-regnerus-study-on-parenting-study/?utm_term=.dbe04bc7c617
http://www.rightwingwatch.org/post/new-research-further-debunks-regnerus-study-on-gay-parenting/
at any rate, while there have been a few bullshit studies motivated by prejudice in this vein, this meta-study on the subject shows that over the course of 19,000 studies, the overwhelming weight of evidence shows no significant difference between children raised by same-gender couples compared to children rasied by het couples:
http://www.reuters.com/article/us-usa-gaymarriage-study/no-difference-in-kids-with-same-sex-opposite-sex-parents-study-idUSKBN0P32AM20150623
13 notes
·
View notes
Text
Fé e Estudos
Se a fonte é Deus e Homem em Yale ou qualquer número de estudos mais recentes, o conflito entre uma educação universitária e a fé que os estudantes trazem para o campus (pelo menos os campus seculares) é bem aceito. Quanto mais você persegue uma educação superior, mais provável é que você abandone sua fé - pelo menos, isso é o que a sabedoria convencional é válida. "Na verdade, estamos errados sobre isso há bastante tempo", disse Mark D. Regnerus, professor assistente de sociologia da Universidade do Texas em Austin e um dos autores de um novo estudo que sugere estudantes que freqüentam e se formam da faculdade são mais propensos do que outros a manter sua fé.
Não é que as faculdades necessariamente encorajem a fé, disse ele, mas para todas as conversas sobre como os intelectuais estão fora para destruir os relacionamentos dos alunos com suas religiões e Deus, os principais obstáculos a tais relacionamentos têm que ver com o amadurecimento e a forma como os jovens passam seu tempo . "Algumas crianças foram obrigadas a perder [sua fé] de qualquer maneira e eles fazem", disse Regnerus. Mas a evidência sugere que a faculdade não é responsável.
A pesquisa está aparecendo neste mês na revista Social Forces. Os outros autores do artigo são dois estudantes de pós-graduação em sociologia no Texas, Jeremy E. Uecker e Margaret Vaaler. Os dados que eles analisam provêm do Estudo Longitudinal Nacional de Saúde do Adolescente, que rastreou mais de 10 mil americanos da adolescência através da adultez jovem de 1994 a 1995 e de 2001 a 2002. Como o estudo estava em busca de indivíduos, isso difere dos estudos que analisam aqueles que freqüentam certas faculdades e inclui estudantes de uma série de faculdades e aqueles que não frequentaram a faculdade.
Os dados foram extraídos para tendências em três fatores de atividade religiosa: atendimento a serviços religiosos, importância relativa da religião e desinteresse de religião. Uma maioria substancial de jovens adultos relatam um declínio no atendimento a serviços religiosos, enquanto uma minoria afirma que a religião se tornou menos importante e que eles abandonaram completamente sua religião. Mas as maiores gotas provêm daqueles que não estão na faculdade.
Então, com toda a conversa sobre professores supostamente liberais e anti-religiosos, por que os jovens adultos que não vão à faculdade sofrem mais de uma perda religiosa?
Regnerus disse que o que o estudo sugere - e sua experiência pessoal confirma - é que, enquanto há muitos professores não religiosos, eles não estão tentando desencorajar os alunos de praticar sua fé. "É claro que há alguns que são hostis à religião. Mas eles não ensinam isso. Eles ensinam sua disciplina", disse Regnerus. A atitude, acrescentou ele, é: "Tudo o que eu penso sobre os evangélicos, quando eu ensino a física quântica, ensino a física quântica". Mais amplamente, tantos estudantes estão em programas pré-profissionais, Regnerus disse, que eles estão focados em questões práticas muito mais do que se perguntando se Deus existe.
Como um cristão que obteve seu diploma de graduação no Trinity Christian College, onde buscou fazer seu tcc de todas as formas possíveis. Regnerus disse que passou muito tempo falando sobre questões filosóficas na faculdade, mas essa não é a norma para muitos undergrads nos dias de hoje. (As faculdades cristãs nos últimos anos experimentaram um boom, em parte de estudantes que não querem se tornar seculares ou cujos pais não querem que se tornem seculares, e Regnerus disse que seu estudo não contradiz essa crença. é um declínio na conexão religiosa durante os anos da faculdade - olhando as instituições religiosas e seculares juntas - os que estão nas faculdades religiosas são menos propensos a sofrer esse declínio.)
Fatores comportamentais, disse ele, são uma maneira melhor do que o status de faculdade para prever se jovens adultos se tornarão menos religiosos. Aqueles que não fazem sexo antes do casamento são também aqueles que não experimentam a maior parte da queda na conexão religiosa. Aqueles que fumaram pote experimentam mais uma gota. Aqueles que aumentam o consumo de álcool durante a idade adulta experimentam mais uma queda na conexão religiosa.
Aqueles que culpam a faculdade pelo declínio da atividade religiosa pelos estudantes não entendem que são esses fatores, entre outros, que são a influência, disse Regnerus. "Este é sobre esse período do curso de vida onde liberdade e escolha se tornam primordiais", disse ele. "O que diminui a religiosidade é liberdade e escolha, não engajamento intelectual".
2 notes
·
View notes
Text
Predator, Homoseksualitas, dan Isu-isu terkait LGBTPQIA+ lainnya
Sudah dengar kan kasus predator seksual yang baru terkuak? Ya, si pelaku adalah pria Indonesia yang ngelakuin 159 kasus perkosaan kepada korban pria di Inggris. Pria dengan pria, si pelaku berdalih bahwa hubungan seksual antara dia dan para korban dilakukan atas dasar suka sama suka, alasan klise yang selalu dikedepankan oleh para pejuang “kebebasan”.
Mungkin akan menarik dan sedikit membantu jika kita membahas dan berusaha memahami homoseksualitas dengan lebih dalam. Bagaimana homoseksualitas berkembang dalam diri seseorang? Apa saja kemungkinan yang akan terjadi pada mereka ketika mereka sudah dewasa? apakah homoseksualitas bisa disembuhkan?
Disini aku ngga akan memberikan pembahasan gamblang untuk pertanyaan tersebut. Alih alih, aku akan memberikan terjemahan dari sebuah utas dari Devon Shapiro, dimana dia memaparkan penjelasan ilmiah tentang isu tersebut. Isu LGBT bukanlah hal yang bisa dibahas dalam satu post, tapi semoga utas ini bisa memberikan pemahaman tambahan ya.
Utas tentang ilmu homoseksualitas dan isu-isu terkait LGBTPQIA + lainnya
1. Anak-anak yang dibesarkan oleh orang tua non-heteroseksual lebih cenderung mengalami pelecehan seksual oleh orang tua mereka, diperkosa, mendapatkan STD, mengkonsumsi berbagai obat terlarang, melakukan kejahatan, mengalami depresi, bunuh diri, dan akhirnya menjadi non-heteroseksual.
Penelitian oleh:
Mark Regnerus, berjudul How different are the adult children of parents who have same-sex relationships? Findings from the New Family Structures Study, dipublikasikan di: Social Science Research, Vol. 41 (4) 2012, pp. 752-770.
2. Perkembangan homoseksual lebih mungkin menghasilkan pedofilia homoseksual daripada androfilia (ketertarikan pada pria dewasa)
Hasil penelitian oleh:
Freund Kurt dan Robin J. Watson, berjudul The proportions of heterosexual and homosexual pedophiles among sex offenders against children: An exploratory study, dipublikasikan di: Journal of Sex & Marital Therapy 18(1) 1992, pp. 34-43.
3. Walaupun dengan memperhitungkan stigma sosial seperti di negara-negara seperti Swedia, non-heteroseksual masih lebih cenderung mengalami depresi dan bunuh diri. Ini disebabkan oleh faktor genetik.
Homoseksualitas juga bisa diakibatkan oleh pelecehan seksual di masa kecil.
Hasil penelitian oleh:
Brendan P. Zietsch, Karin JH Verweij, Andrew C. Heath, Pamela AF Madden, Nicholas G. Martin, Elliot C. Nelson, dan Michael T. Lynskey, berjudul Do shared etiological factors contribute to the relationship between sexual orientation and depression?, dipublikasikan di: Psychological Medicine, Vol. 42(3) 2012, pp. 521-532.
4. Melakukan studi ilmiah tentang masalah terkait LGBT itu cukup kontroversial. Sebegitu seringnya hingga ketika hasilnya memberi kesan negatif pada LGBT, hasilnya sering dikaburkan dan didistorsi oleh "agenda keadilan sosial" dan tidak mengikuti standar ilmiah.
Hasil penelitian oleh:
Walter R. Schumm, berjudul Navigating Treacherous Waters—One Researcher's 40 Years of Experience with Controversial Scientific Research, dipublikasikan di: Comprehensive Psychology 2015
5. Sebuah studi jangka panjang menemukan bahwa waria yang sedang menjalani operasi penggantian kelamin (SRS) berada pada tingkat yang lebih tinggi dalam melakukan bunuh diri & kejahatan, daripada sebelum mereka melakukan operasi tersebut. Baik sebelum maupun sesudah operasi, keduanya masih lebih tinggi dibandingkan dengan orang heteroseksual.
Hasil penelitian oleh:
Cecilia Dhejne, Paul Lichtenstein, Marcus Boman, Anna LV Johansson, Niklas Långström, dan Mikael Landén, berjudul Long-Term Follow-Up of Transsexual Persons Undergoing Sex Reassignment Surgery: Cohort Study in Sweden, dipublikasikan di: PloS one, Vol. 6(2) 2011, pp.e16885.
6. Di sebuah eksperimen yang dilakukan di Departemen Psikiatri Tulane, elektroda dimasukkan ke dalam otak pria homoseksual, kemudian pikirannya dikendalikan untuk menjadi seorang heteroseksual dan berhubungan seks dengan pelacur wanita. Dalam sebuah tindak lanjut, dia melaporkan bahwa dia bukan seorang homoseksual lagi.
Hasil penelitian oleh:
Charles E. Moan dan Robert G. Heath, berjudul Septal stimulation for the initiation of heterosexual behavior in a homosexual male, dipublikasikan di: Journal of Behavior Therapy and Experimental Psychiatry, Vol. 3(1) 1972, pp. 23-26,
7. Menjadi korban pelecehan seksual di masa kecil dikatakan akan memiliki orientasi non-heteroseksual di masa depan.
23% dari para homoseksual & biseksual adalah karena pelecehan seksual anak usia dini.
Penyalahgunaan dan depresi narkoba juga menghasilkan orientasi non-heteroseksual.
Hasil penelitian oleh:
Andrea L. Roberts, M. Maria Glymour, dan Karestan C. Koenen. berjudul Does Maltreatment in Childhood Affect Sexual Orientation in Adulthood? dipublikasikan di: Archives of sexual behavior, 42(2) 2013, pp. 161-171.
8. Menggunakan analisis multi-variasi, Anda dapat secara akurat menentukan jenis kelamin biologis seseorang hanya dengan menggunakan pola otak mereka.
Otak dapat diklasifikasikan menjadi dua kelompok, pria dan wanita.
Hasil penelitian oleh:
Adam M. Chekroud, Emily J. Ward, Monica D. Rosenberg, dan Avram J. Holmes, berjudul Patterns in the human brain mosaic discriminate males from females, dipublikasikan di: Proceedings of the National Academy of Sciences Vol. 113(14) 2016, pp.E1968-E1968.
0 notes