#zakazhandluwniedziele2018
Explore tagged Tumblr posts
Text
O rety! Pierwsza niedziela bez handlu!
Niedziela, godzina 10:00. Ludzie resztkami sił, jak zombie, snują się w poszukiwaniu jedzenia. Obłęd, który mieli w oczach, robiąc wczorajsze “świąteczne” zakupy się pogłębia. Ofiary władzy totalitarnej gryzą tynk, gruz i korę drzew. Inni, ci bardziej rozgarnięci, zbierają kumpli na wspólną wyprawę do Czech po produkty pierwszej potrzeby.
A my? Pozwalamy sobie na podśmiechujki, komentarze, krytykę. “Frajerzy” – mówimy. – “Jeden dzień ich nie zbawi. A kasjerkom należy się przynajmniej ten jeden dzień* dla rodziny.” To bardzo miłe, że tak solidarnie godzimy się na uprzywilejowanie pewnej grupy społecznej. My, pracujący w urzędach lub we własnych sklepikach otwartych od 9:00 - 17:00, od poniedziałku do piątku; my, uczący w szkołach, my, emeryci, my, bezrobotni. Jakie to szlachetne z naszej strony! Własną wspaniałomyślnością będziemy mogli sobie gmerać w majtkach jeszcze kilka tygodni.
A dziś? Może wybierzemy się do kina? Albo kupimy bilet na dworcu i pojedziemy gdzieś daleko? A jak nam się odwidzi, to możemy wsiąść w samochód, przecież stacja benzynowa jest samoobsługowa, nie musimy nikogo angażować. Skoczymy na dobrą kawę, a wcześniej... może zjemy krewetki? Nikt nie ogranicza w ogóle naszej wolności ani my nie ograniczamy niczyjej. Przecież każdy musi mieć taką samą wizję spędzania czasu jak my. _________________________________________________________ Obie strony mają swoje racje, ale jak rzekł kiedyś pewien socjalistyczny bojówkarz-bandyta: racja jest jak dupa - każdy ma swoją. Do sporu należy podejść obiektywnie, bez emocjonalnych wyskoków. Niestety takie przeważają wśród krzykliwych solidarnościowców. *Sugerowanie, że tylko w niedzielę można spędzać czas z rodziną albo że każda kasjerka pracuje w każdą całą niedzielę, jest sporym nadużyciem. Czekam z niecierpliwością na drążenie tego nurtu i aż ktoś w końcu uzna, byśmy nie pracowali nigdy i należy nam się dochód podstawowy. Wszystkim. No chyba, że ludzie zajmujący się usługami: restauracjami, kinami, teatrami, czymkolwiek, co będzie teraz urządzało czas wolny ludziom wyzwolonym od jarzma pracy; są tak naprawdę podludźmi i oni z kolei nie zasługują na ten przywilej. Nie zapominajmy szpitalach w ciągłej gotowości lub innych instytucjach, których załoga zostaje pominięta w poświęcaniu życzliwych ustaw ochronnych. Zaraz ktoś spróbuje zabłysnąć, że tzw. usługi zarabiają głównie w weekend, a niektóre zawody wiążą się z poczuciem misji... Dlatego zastanówmy się czy argument “spędzania czasu z rodziną” powinien być własnie dominantą w debacie publicznej na ten temat. Wspomnę, że w sklepach odzieżowych, drogeriach, we wszystkim, na co musisz poświęcić czas, a nie jest potrzebą pierwszego rzędu, też robi się zakupy w weekendy. A kto w takich miejscach pracuje? Przeważnie studenci, którzy tylko w tym czasie mają możliwość zapewniania sobie środków na utrzymanie. Po takich banalnych, a jak się okazuje, szalenie potrzebnych rozważaniach, które mogą nie mieć końca, łatwo już sobie oszacować ilu jest beneficjentów a ilu poszkodowanych w takim ograniczaniu naszej wolności, której jako rasowy liberał, co do zasady, zawsze się sprzeciwiam.
0 notes